poniedziałek, 26 listopada 2012

Jane Borodale - "Księga ogni"

Ogień od zawsze fascynuje. Ogień od zawsze hipnotyzuje. Ogień od zawsze przyciąga. Jest to bez wątpienia największy dar, jaki mógł otrzymać człowiek, ale jednocześnie przekleństwo. Ludzie przez wieki starali się „udoskonalać” ten cudowny żywioł. A co fajerwerkami? Przecież to właśnie na tą niezwykłą orgię kolorów wyczekujemy każdego Sylwestra. Jeszcze długo po umilknięciu wystrzałów dociera do nas huk. Fajerwerki poją nasze oczy i duszę. 
 
Rok 1752, XVIII wiek. Agnes Trussel, dziewczyna ze wsi z wielodzietnej, biednej rodziny postanawia uciec do Londynu.  Pomimo tego, że zostawia rodzine w trudnej sytuacji, za wszelką cenę nie chce okryć ich hańbą i zniesławieniem.  Nie mając się gdzie podziać, przypadkowo trafia do domu pirotechnika, Johna Blacklocka, wytwórcy fajerwerk. Jest pojętną uczennicą i powoli zaczyna dzielić z Johnem Blacklockiem jego pasję. Niestety los dla Agnes nie jest łaskawy, a skrywany sekret już wkrótce ujrzy światło dzienne…

Jestem ogromną fanką książek, których akcja toczy się w XVIII wiecznej Anglii. Po tej książce oczekiwałam naprawdę wiele, pomimo że to debiut literacki Jane Borodale. Czy to dostałam? 

"Księga ogni" jest usystematyzowana, występuje w niej ciąg przyczynowo-skutkowy, co sprawia, że jest na swój sposób banalna. Jeśli chodzi o fabułę, to największym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie utworu. Spodziewałam się wiele i byłam pewna swojej racji (zwłaszcza, że przez większą część książki z góry wiedziałam, co się wydarzy). Borodale mnie niebywale zaskoczyła i tym samym zyskała cień sympatii. Widać, że autorka miała bardzo dobry pomysł na książkę, ale gdyby skróciła ją o połowę wycinając wszelkie opisy, z pewnością zyskałaby na wartości.  Napisana jest prostym językiem, stylizowanym na XVIII wiek. Momentami czułam się, jakbym czytała utwór liryczny. Porównania głównej bohaterki były porównaniami homeryckimi, ciągniętymi na siłę. 

Główna bohaterka jest dosyć banalna. To wieśniaczka, która nigdy nie miała szansy uczyć się, ale mimo tego jest pojętna i otwarta na wiedzę. Jednak jej zachowanie mnie irytowało. Za wszelką cenę chciała podporządkowywać się pod innych, spełniać ich zachcianki, a żeby nie stać się pośmiewiskiem, gotowa była posunąć się do morderstwa. Na swoje usprawiedliwienie ma czasy, w których toczy się akcja utworu. Kobiety nie były świadome swoich praw, przez co często były gwałcone czy zabijane bez wyciągania konsekwencji. Przez to jednak Borodale doskonale ujęła tło obyczajowe-społeczne. Pomiędzy śniadanie a wyjście do warsztatu autorka wplata egzekucje i wyroki, na które ludzie chodzą z przyjemnością. Dla mnie jest to oburzające – jak można skazywać na śmierć dziecko, które ukradło kromkę chleba, bo było głodne? No cóż, witajcie w XVIII wiecznej Anglii… Tło społeczno-obyczajowe jest z pewnością największym atutem „Księgi ogni”. Autorka wzbogaciła utwór o naprawdę przerażające opisy miejsc, w jakich musieli mieszkać ludzie. Londyn, który zawsze wydawał mi się miastem pięknym, niepostrzeżenie zaczęłam odbierać, jako miasto śmierci, gdyż była ona jego nieodłącznym elementem. Wszystko jest opisane naprawdę mrocznie i realistycznie. Książka nabrała przez to niezwykłego klimatu i wyjątkowej atmosfery. 

Ogromnym plusem „Księgi ogni” jest z pewnością oprawa graficzna. Pełna mroku i magii, emanująca mocą.  Chociaż nie jest ona adekwatna do treści utworu, jednak z pewnością mamy na czym zawiesić oko. 

Szczerze mówiąc mam ogromny problem z oceną tej książki. Historia Agnes całkowicie mnie wciągnęła i zafascynowała, jednak niekończące się opisy były ogromnym minusem. Za każdym razem, gdy akcja nabierała coraz to szybsze tempo, a wydarzenia były coraz ciekawsze, następował długi na trzy strony opis substancji chemicznych. Książka jest idealna dla kogoś, kto chciałby poznać zasady rządzące XVIII wieczną Anglią i tło społeczno-obyczajowe od kuchni.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Celine Kiernan - "Królestwo cieni"

„Królestwo cieni” to już druga część "Trylogii Moorehawke". "Zatruty tron" mnie zafascynował i zauroczył swoją atmosferą i magią. Z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy będę mogła przeczytać kolejny tom opowieści irlandzkiej pisarki, która  ujęła mnie swoim stylem i pomysłem. Czy było warto?

Wynter Moorehawke, Obrończyni Tronu, podróżuje sama przez niebezpieczne lasy w poszukiwaniu zbuntowanego księcia. Musi się ukrywać, szpiegować, przewidywać posunięcia swoich wrogów. Dziewczyna nabiera otuchy, gdy spotyka Raziego i Christophera. Razem z nimi rusza w niebezpieczną podróż, od której zależą losy całego królestwo. Jednak za rogiem czai się zło, a dawni wrogowie nie zapominają o zemście... W czasie podróży przyjaciele spotykają Merronów - ludzi z Północy, gdzie wychowywał się Christopher. Jednak jakie są ich zamiary? Co kryje się, pod uśmiechami i łagodnymi obliczami przybyszy? Czy Wynter uda się odnaleźć księcia?

Autorka umiejscowiła akcję średniowieczu, co nadaje książce mroczności i tajemniczości.  Średniowiecze kojarzy mi się z dzielnymi rycerzami, dla których najważniejsza jest ojczyzna i honor. Tymczasem w „Królestwie cieni” spotykamy się z czymś wręcz przeciwnym. Świat zdominowany jest przez zdradę, przekupstwo, intrygi i niekończące się spiski. Wszyscy zapomnieli już, co oznacza uczciwość i zasady fair play. Wszyscy, poza Razim i Christopherem, którzy za wszelką cenę próbują uratować królestwo, nie bacząc na konsekwencje swojego działania.

Akcja toczy się niesamowicie szybko. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej wciągałam się w historię Obrończyni Tronu i jej przyjaciół. Praktycznie każda strona dawała nam nową zagadkę do rozwiązania. Wszystko nieniknienie kierowało się do zakończenie utworu, w którym to wszystkie wydarzenia się zazębiły, tworząc płynną całość. Większość akcji w "Królestwie cieni" skupia się na relacjach między Wynter a Christopherem. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, a ja z każdą stroną coraz bardziej podziwiałam tego chłopaka, nie tylko za to, co przeżył, ale także za jego delikatność i wrażliwość. Ten młodzieniec jest fenomenalny we wszystkim. Podziwiam go za to, że potrafił stawić czoła swoim najgorszym koszmarom, aby uratować tych, których kocha...Tak jak w „Zatrutym tronie” postacie wykreowane przez Celine Kiernan są nietuzinkowe i obdarzone całą paletą uczuć. Każdego bohatera poznajemy dokładnie, są oni plastyczni i realni.  Podczas czytania miałam wrażenie, że w każdą postać autorka wlała odrobinę siebie. Ich ogromną zaletą jest to, że nie są idealni. Często poddają się swoim słabością i tracą kontrole, przez co wydają się naturalni.

„Każdy człowiek (...) ma swoją wytrzymałość. Kiedy wszystko, co kocha, i wszystko, co nadaje sens jego życiu i sprawia, że jest tym, kim jest, zostaje mu odebrane, zniszczone, znika w płomieniach jak sucha drzazga. Człowiek dochodzi do wniosku, że ma już tylko jeden wybór. Może zdecydować, kiedy i w jaki sposób umrze."

W tej części  większość czasu spędzamy z Merronami - ludem Północy, klanem Niedźwiedzicy. Ludzie Ci są niezwykli. Za wszelką cenę pragną dopasować się do nowego miejsca, jednak zachowują pradawne obyczaje, które mnie przeraziły. Są oni ludem prymitywnym, lecz podczas czytania niemal czuło się bijącą od nich potęgę.

"Królestwo cieni" jest owiane tajemniczą i pełną napięcia atmosferą, która pobudza zmysły czytelnika. Dzięki wspaniałemu językowi i grze słowem autorka wprowadziła nas w mroczny świat, w którym nikomu nie można ufać. W książce znajdujemy stylizację językową na okres średniowiecza, która jest jednak mniej widoczna niż w "Zatrutym tronie". Z pewnością ma na to wpływ miejsce, w którym rozgrywa się akcja. W pierwszej części poruszaliśmy się po dworze królewskim, tutaj natomiast przemierzamy razem z bohaterami lasy i zatrzymujemy się w podejrzanych tawernach. Występuje tu także dużo zwrotów z języka Merronów, których tłumaczenie znajduje się w słowniczku. 

Kolejną rzeczą, która fascynuje i zachwyca jest okładka. Chłopak z okładki jest odzwierciedleniem mojego wyobrażenia o Christopherze. Oprawa graficzna przyciąga wzrok i wzbudza mnóstwo uczuć - po prostu coś niesamowitego!

Książkę polecam z całego serca. Mimo że obawiałam się, że autorce nie uda się utrzymać poziomu, jaki pokazała w „Zatrutym tronie”, nie zawiodłam się w ani jednym momencie powieści. „Królestwo cieni” jest książką, którą trzeba przeczytać, aby zrozumieć jej urok. Każdy, kto kocha fantastykę powinien zapoznać się z tą powieścią, gdyż na pewno znajdzie w niej coś dla siebie. Ja tymczasem już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać kolejną, ostatnią już część trylogii, pt. "Zbuntowany książę"

Przypominam o KONKURSIE. 

sobota, 17 listopada 2012

Mikołajkowe losowanie

Z racji, że Mikołajki coraz bliżej (a co za tym idzie także święta) postanowiłam komuś podarować mały prezent w postaci książki ;) Do wygrania jest do wyboru jedna z trzech pozycji:

Romans po włosku - Annalisa FioreHandlowałem kobietami - Antonio SalasSmocza droga - Daniel Abraham

- "Romans po włosku" Annalisy Fiore
- "Handlowałem kobietami" Antonio Salasa
bądź
- "Smocza droga" Daniela Abrahama

Tak więc, dla każdego coś dobrego ;) Co należy zrobić, aby otrzymać którąś z książek?
- dodać do obserwowanych mojego bloga - 1 los
- polubić konto bloga na Facebooku - 1 los
- napisać, którą książkę wybierasz i dlaczego właśnie ją ;)

Będzie mi także miło, jeśli napiszecie o tym na swoich blogach ;) Losowanie odbędzie się 6 grudnia, czyli w Mikołajki ;) 
Zapraszam do udziału!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Becca Fitzpatrick - "Finale"

Becca Fitzpatrick wdarła się do mojego serca bestsellerową pierwszą częścią serii "Szeptem" o tym samym tytule. Od tamtej pory z każdym razem, kiedy mój wzrok zawiesił się na tej książce zalewał mnie cały potop uczuć. Czy tak samo było z "Finale"?

Po burzliwych wydarzeniach w  "Ciszy" Nora musi stanąć na czele Nefilskiej armii i ostatecznie rozprawić się z upadłymi aniołami. Starzy wrogowie powrócą, pojawią się nowi, a ktoś zaufany okaże się zdrajcą. Do tego między Norę a Patcha wdziera się zazdrość i kłamstwa, które szybko zbierają plony. Czy Norze uda się doprowadzić do pokoju między skłóconymi rasami, jednocześnie nie łamiąc przysięgi? Co z jej zakazanym uczuciem? Dziewczyna ma mało czasu na podjęcie decyzji, a cheszwan coraz bliżej...

"Finale" przeczytałam bardzo szybko. Ponad rok czekania opłacił się. Autorka jak zawsze zaskakuje, a język, jakiego używa jest fenomenalny. Przyznaje to z bólem, ale ta część była  minimalnie gorsza od pozostałych. Nie zawiniła tu fabuła - co to to nie - niezwykłe zwroty akcji, zawrotna prędkość, idealne dialogi. Akcja w odpowiednich miejscach się zazębia, przez co jest spójna i wyraźnie dąży na przód. Ale z pewnością zawiodły mnie opisy niektórych scen. Były one za mało barwne, ogólnikowe. Tyczy się to niestety tych najważniejszych *(czytaj: tych, w których jest Patch). Kiedy ma się ochotę na więcej, i więcej, i więcej trudno jest zadowolić się pół stronicowym opisem. Być może wynika to z mojego nastawienia - liczyłam na fajerwerki, i to nie małe.

Mimo moich wszystkich "ale", końcówka była zniewalająca. Ostatnie 50 stron przeczytałam z zapartym tchem i roziskrzonymi oczami. Były łzy, był śmiech, czyli wszystko tak, jak być powinno. Dodatkowo jestem pewna, że tak jak poprzednie części, tak i ta zasługuje na miano bestsellera. Tajemnica, walka dobra ze złem, zakazana miłość, zdrada, zaufanie. Czego chcieć więcej?

Wszyscy bohaterowie wykreowani przez Fitzpatrick są niezwykli. Mają w sobie iskrę, a ich postępowanie odzwierciedla ich uczucia i poglądy. Scott, jak zwykle podbił moje serce. W "Finale" miał do spełnienia kluczową rolę, i wypełnił swoją misję, nie bacząc na konsekwencje... Przez wszystkie części serii Patch był uosobieniem arogancji, siły i niezłomności. Tutaj objawił się bardziej z ludzkiej strony. Widać było zmęczenie, cienie pod oczami - to, co towarzyszy istocie ludzkiej. Przez to wydał się mi bardziej osiągalny. 

 „ A teraz, kiedy już cię mam, przeraża mnie jedynie myśl, że znów mógłbym znaleźć się w takiej sytuacji. Że znów z całej siły mógłbym cię pragnąć i nie mieć nadziei na to, że to pragnienie można zaspokoić. Cała należysz do mnie, aniele. Nie pozwolę, by cokolwiek to zmieniło.”

Na koniec oprawa graficzna. Chyba nikogo, kto widział poprzednie okładki nie zdziwił fakt, że ta jest olśniewająca. Zawiera w sobie odzwierciedlenie tego, co odnajdujemy w środku. Zachwyca, rozkochuje i niewątpliwie przyciąga wzrok. Nie tylko na zewnątrz, ale także w środku ujęły mnie pióra przy każdym rozdziale. Okładka robi naprawdę fenomenalne wrażenie. 
 
Ze łzami w oczach żegnam się z Patchem. Bohaterem, który przez dwa lata nieustannie mi towarzyszył i mnie zadziwiał. To był cudowny okres, pełen łez i śmiechu. Nigdy nie zapomnę hipnotyzujących czarnych oczy, zniewalającego uśmiechu i aury tajemniczości, którą roztaczał wokół siebie Jev. "Finale", chociaż nie dorównuje swoim poprzedniczkom, jest dobrym zwieńczeniem serii. Becca Fitzpatrick w poprzednich tomach ustawiła sobie wysoko poprzeczkę, przez co utrzymanie poziomu było naprawdę trudne. Jednak nie żałuję ani jednej sekundy, jaką spędziłam z Nora, Patchem, Scottem i Vee. Jeśli czytaliście pozostałe części, nie możecie przegapić "Finale".

 
Szeptem | Crescendo | Cisza | Finale 

 P.S. Możecie mnie teraz spotkać także na FACEBOOKu.Jeśli zaglądacie na bloga, będzie mi miło, jeśli polubicie stronę ;)

sobota, 10 listopada 2012

Spotkanie z Beccą Fitzpatrick


Wczoraj, 9 listopada o godzinie 10:20 spełniło się jedno z moich marzeń. Miałam przyjemność oglądać na żywo wywiad z Beccą Fitzpatrick w studiu Dzień dobry TVN. Razem z 13 innymi dziewczynami ze zniecierpliwieniem oczekiwałyśmy, aż w drzwiach kawiarni pojawi się Becca. Oczywiście było głośno, a nawet bardzo (jak to na dziewczyny przystało) i bardzo przyjemnie. Chyba nie muszę mówić, jakie to było dla mnie przeżycie. Fitzpatrick bardzo cenię za cały cykl "Szeptem", którym podbiła moje serce. Na dodatek możliwość rozmowy z nią i podziękowania była dla mnie czymś wielkim. Autorka była w Polsce po raz pierwszy, ale jak powiedziała, ma nadzieję znowu nas odwiedzić ;) Becca jest nie tylko fantastyczną pisarką, ale przesympatyczną osobą. Rozmowa z nią to prawdziwa przyjemność. Dzięki wczorajszej podróży miałam przyjemność obejrzeć przygotowania do programu 'od kuchni' i poznać się z naprawdę niezwykłymi ludźmi (niektórych jak się okazało znałam już z wirtualnego świata ;)). Dodatkowo otrzymałam "Finale" z autografem oraz autorka podpisała mi swoje pozostałe książki ;). Och, dostałam też koszulkę fanowską, którą możecie obejrzeć na filmiku, który znajdziecie TUTAJ ;)
Jak tylko będę miała okazję to dodam więcej zdjęć ;) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś bę miała okazję spotkać się z tą autorką.


Jak widzicie ostatnio duże zmiany, chodzi mi konkretnie o adres bloga. Już od dłuższego czasu (czyli od czerwca) się nad tym zastanawiałam, a dziś podjęłam decyzję ;) Mam nadzieję, że na tchnienie będziecie wchodzili tak często, jak dawniej ;)

środa, 7 listopada 2012

Becca Fitzpatrick - "Cisza"

Gdy skończyłam czytać "Crescendo" czekał mnie trudny rok. Z niecierpliwością oczekiwałam dnia premiery "Ciszy". Najbardziej intrygowała mnie jedna rzecz: czy autorka poradzi sobie z utrzymaniem poziomu, jaki ukazała w poprzednich częściach. Moja obawy rozwiały się w czasie krótszym, niż machnięcie skrzydłem. 

W "Ciszy" ponownie spotykamy naszych ulubionych bohaterów. Nora zostaje porwana, a po kilku miesiącach budzi się na cmentarzu. Problem w tym, że nie pamięta nic z ostatnich pięciu miesięcy swojego życia. Po powrocie do domu nie potrafi wrócić do codzienności. Czuje, że wszyscy wokół zatajają przed nią prawdę i nie mówią jej wszystkiego. Jedyne, co pamięta to czarne oczy. Jej jedyną deską ratunku jest Scott – dawnym przyjacielem z dzieciństwa oraz ostatnią osobą, z którą miała kontakt przed zniknięciem. Opowiada on jej prawdziwą historię dramatycznych wydarzeń. Oprócz niego na jej drodze pojawia się tajemniczy Jev, który przywołuje urywki wspomnień. Czy Nora odzyska pamięć, a - co najważniejsze - czy odnajdzie Patcha?


"Cisza" to emocje, wrażeń i uczucia. Z każdą kolejną stroną miałam coraz większe wypieki na twarzy, a także coraz bardziej smuciłam się, że zbliżam się powoli to zamknięcia utworu.  Niejednokrotnie śmiałam się, cieszyłam jak dziecko, aby w następnym momencie popaść w melancholię i smutek. Portrety bohaterów, które stworzyła Fitzpatrick, są doskonałe. Każda z postaci prezentuje całą gamę uczuć, jest dynamiczna, pełna przeżyć, z głębią.  Śledząc z zapałem opowieść, z każdym kolejnym zdaniem byłam coraz bardziej pogrążona w tej niezwykłej lekturze.  

Lekki, bogaty i  niezwykle plastyczny język pisarki zachwyca. Tak jak w "Szeptem" i "Crescendo", tak i tutaj narratorką wydarzeń jest Nora. Według mnie autorka dobrze zrobiła, wprowadzając narrację pierwszoosobową, jednak momentami aż chciało mi się krzyczeć:"ale co myśli/czuje Patch?". W ten sposób jednak Fitzpatrick budowała napięcie i utrzymywała czytelnika w niedosycie. Fabuła jest wprost fenomenalna. Czytając ostatnio stronę przeżyłam lekki zawód. Zresztą, jak zwykle przy dobrych książkach. Historia stworzona przez autorkę jest tak fascynująca, że bezgranicznie wciągnęłam się we wspaniały świat aniołów i Nefilów. Akcja jest wartka, a bohaterowie zachwycają. Jak zwykle moim faworytem jest Patch (co nikogo nie powinno raczej dziwić). 

Jak zwykle mówiąc o cyklu "Szeptem" nie mogę pominąć okładki. Zachwyca, rozkochuje i niewątpliwie przyciąga wzrok. Nie tylko na zewnątrz, ale także w środku ujęły mnie pióra przy każdym rozdziale. Mimo iż bardzo się staram, dobierając książki najczęściej sugeruję się właśnie szatą graficzną. Ta robi fenomenalne wrażenie. 

Cóż chciałabym napisać na zakończenie? Kiedy w styczniu czytałam ten utwór byłam święcie przekonana, że to już ostatni tom "Szeptem". Z żalem i łzami rozstawałam się z postaciami, które poznałam już  ponad rok temu. Przeglądając jednak fora przekonałam się, iż na jesieni 2012 roku ma wyjść "Finał"- ostatnia, definitywnie zamykająca serię książka. Jak to moja mama mawia: "kochanych książek nigdy dość". Tak więc mi pozostaje jedynie polecić wam "Ciszę" (bo warto choćby dla cudownych oczu Patcha) i w napięciu oczekiwać na kolejny tom. 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Zapowiedzi listopadowe

Pomyślałam, że zacznę się z Wami dzielić zapowiedziami i nowościami wydawniczymi książek, które mnie zainteresowały. Myślę, że może się to dobrze przyjąć ;) Postaram się robić takie posty cyklicznie, co miesiąc, ale może się to trochę opóźniać. Mam nadzieję, że coś z poniższej listy Was zainteresuje ;).

Data premiery: 7 listopad 2012
Tytuł: Finale
Autor: Becca Fitzpatrick
Wydawnictwo: Otwarte
Opis: Nora jeszcze nigdy nie była tak pewna swej miłości do Patcha. Upadły czy nie, to on jest tym jedynym. I choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ta dwójka stanowi dla siebie śmiertelne zagrożenie, dziewczyna nie ma zamiaru rezygnować z ukochanego. Starzy wrogowie powrócą, pojawią się nowi, a ktoś zaufany okaże się zdrajcą. I choć role zostały rozdzielone, Nora i Patch nie wiedzą, po której stronie przyjdzie im walczyć. Niewątpliwie najbardziej przeze mnie wyczekiwana premiera w listopadzie. Mam takie szczęście, że będę na spotkaniu z autorką (aż chce mi się krzyczeć ze szczęścia!), ale o tym wszystkim na pewno będzie oddzielny post :)


 Data premiery: 28 listopada 2012
Tytuł: Miasto zagubionych dusz
Autor: Cassandra Clare
Wydawnictwo: Mag
Opis: Jace jest teraz sługą zła, związanym na wieczność z Sebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go uratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko, ale czy nadal może mu ufać? I czy on jest naprawdę stracony? Jaka cena jest zbyt wysoka, nawet za miłość?
Kolejna, najbardziej wyczekiwana premiera roku. Cassandra Clare swoją serią podbiła moje serce, także "Miasto zagubionych dusz" jest moim 'must have'. 



Data premiery: 8 listopada 2012
Tytuł: Prezent od Tiffany'ego
Autor: Melissa Hill
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Opis: Każda kobieta zasługuje na prezent od Tiffany’ego.Na Piątej Alei w Nowym Jorku dwaj mężczyźni kupują prezenty dla kobiet, które kochają. Gary dla swojej dziewczyny Rachel wybrał bransoletkę. Tymczasem Ethan szuka czegoś bardziej wyjątkowego – pierścionka zaręczynowego dla pierwszej kobiety, która uczyniła go szczęśliwym po śmierci żony. Kiedy jednak w zamieszaniu dochodzi do zamiany prezentów i do Rachel trafia pierścionek Ethana, drogi obu par się krzyżują.Ethan próbuje odzyskać pierścionek, by wręczyć go kobiecie, dla której był przeznaczony. Przekonuje się jednak, że to bardziej skomplikowane, niż przypuszczał. Czyżby los miał własne pomysły na życie obu par? 



Data premiery: 20 listopada 2012
Tytuł: Złodziejka mojej córki
Autor: Rexanne Becnel
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Opis: Czy można się pogodzić ze śmiercią dziecka i wybaczyć osobie, która ją spowodowała? Sześć lat po wypadku Diane odkrywa, że Roberta ma ponownie trafić do więzienia, zostawiając swoją czteroletnią córkę pod opieką państwa. Diane nie ma wątpliwości: zabójczyni Alyssy jest jej winna dziecko. Nie spodziewa się, że pokocha Lisę jak własną córkę. Roberta nigdy nie przestała kochać córki ani nie pozbyła się poczucia winy z powodu zaniedbań w roli matki. Po wyjściu z więzienia rozpoczyna poszukiwania Lisy. Zawsze wyobrażała sobie, że jej córka trafiła pod opiekę porządnych ludzi, których życia nie zamierza burzyć. Gdy jednak dowiaduje się, że adopcyjną matką Lisy została kobieta, na której córkę sprowadziła śmierć, zaczyna się obawiać najgorszego. Czyżby Diane szukała zemsty kosztem bezbronnego dziecka?