wtorek, 29 stycznia 2013

Antoni Kerim - "Tramwajem przez Łódzkie Getto, czyli wspomnienia z czasów II wojny światowej"

Tramwajem przez Łódzkie Getto, czyli wspomnienia z czasów II wojny światowej - Antoni Kerim Kiedy zobaczyłam "Tramwajem przez Łódzkie Getto, czyli wspomnienia z czasów II wojny światowej" od razu wiedziałam, że będzie to książka dla mnie. Historia jest jedną z moich pasji, a  wiedza o II wojnie światowej i o tym, co się działo w tym czasie w Polsce, to według mnie obowiązek każdego Polaka. 

Akcja utworu toczy się w Łodzi lat 30.XX wieku. Bohaterem utworu jest mały Antonii, który przedstawia nam swoje dzieciństwo i późniejsze życie w czasach okupacji. Pomimo rozwodu rodziców, nie brak mu było miłości. Wychowywali go dziadkowie, którzy jak tylko mogli dbali o swego wnuka, przygotowując go jednocześnie do przyszłego życia. Antoś oprowadza nas po swoich rodzinnych stronach, obrazowo ukazuje piękne, urokliwe dzielnice Łodzi, w późniejszych latach zniszczone i zalane krwią niewinnych. 4 września 1939 roku nazistowskie oddziały wkroczyły do miasta, a mały Antek był zmuszony zakończyć swoją niedawno zaczętą edukację. Władze rozkazały pozamykać wszystkie szkoły i instytucje kulturalne. 
Czas wojny to dla Antka okres, w jakim stracił matkę, a później ojca. Opowiadając losy rodziny wplótł w nie historie Żydów, którzy mieszkali w mieście, a następnie zostali zmuszeni do przeniesienia się do Getta. Dojeżdżając codziennie do pracy (władze nakazały, aby każdy chłopiec po skończeniu 12 roku życia do niej szedł) mijał Getto. Widział w nim wielu swoich dawnych towarzyszy, niegdyś uśmiechniętych i dziarskich, teraz wygłodzonych, ledwo trzymających się na nogach. Lata przemijają, a autor wciąż ma przed oczyma straszne obrazy, a w uszach słyszy krzyki torturowanych rodaków...
Osiemdziesięcioletni Antoni Kerim pragnął poprzez ten utwór ukazać realia Polski w czasie okupacji niemieckiej. Nie skupiał się jednak jedynie na faktach historycznych, a odwoływał się do rzeczy codziennych, takich jak zabawy na podwórku czy przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Na początku "Tramwajem przez Łódzkie Getto, czyli wspomnienia z czasów II wojny światowej" autor zaznaczył, że chce tu opowiedzieć historię nie tylko swoją, ale także wszystkich ludzi, których znał, a których wspomnienia nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Autor posługuje się barwnym językiem, który proporcjonalnie do wieku głównego bohatera wzbogaca. Wszystkie sceny, opisywane przez autora są barwne i niepokojąco realistyczne. Jeszcze po przeczytaniu książki mam przed oczami zgliszcza spalonych ciał czy biednego, małego chłopca żydowskiego, z raną w głowie. Chronologicznie zobrazowane wydarzenia pozwalają nam zatopić się w lekturze, opowiadającej o miłości, bólu, śmierci i przemijaniu.  Autor sam był uczestnikiem zdarzeń, co niezaprzeczalnie zwiększa wartość merytoryczną utworu. Kerim wiernie oddał obraz Polski takiej, jaką zapamiętał: zniszczonej, a jednak walczącej. 

Podsumowując, "Tramwajem przez Łódzkie Getto, czyli wspomnienia z czasów II wojny światowej" jest lekturą idealną dla każdego, kto pragnie lepiej poznać historię naszego kraju nie z podręczników do historii, lecz ze wspomnień uczestnika zdarzeń. Autor ukazuje nam realia tamtych czasów, nie tylko ze strony militarnej, ale także codziennych obowiązków. Poznajemy liczne osoby, które choć tak barwne, nie będą miały okazji przekazać swych refleksji dalszym pokoleniom. Powinniśmy pamiętać, iż świadków zdarzeń, którzy mogli by nam je zrelacjonować jest coraz mniej, więc poznawajmy historię, gdyż jak powiedział Cyceron: "his­to­ria to świadek cza­su, światło praw­dy, życie pa­mięci, nau­czy­ciel­ka życia, zwias­tunka przyszłości". 

niedziela, 6 stycznia 2013

Sonia Fernandez-Viadal - "Drzwi o trzech zamkach"

Co byście zrobili, gdybyście się dowiedzieli, że istnieje równoległy świat, w którym mieszkają elfy, wróżki i czarodzieje? Świat, w którym rządzą i ustalają prawo zasady fizyki. Świat, w którym bliźniaki mogą się różnić wiekiem o nawet kilkanaście lat. Uważacie, że to niemożliwe? 

Niko idąc do szkoły zauważa stary dom. Co dziwniejsze, jest pewny, że go tu wcześniej nie było. Budynek, wyglądający jak ruina jest zamknięty na trzy zamki. Chłopak odgaduje zagadkę i wchodzi to niezwykłego świata kwantowego...W świecie tym dzieją się zadziwiające rzeczy. Nico, który przez przypadek zagłębia się w tę przygodę, ma za zadanie przywrócić równowagę pomiędzy swoim światem a światem kwantowym, który właśnie odkrył.

Przez cały utwór przechodzi się niezmiernie szybko, ale odkładając go, pamięta się jedynie o prawach fizycznych w niej zawartych. Czytałam, czytałam i w końcu dochodziłam do wniosku, że kompletnie się zagubiłam wśród labiryntów, jakie utworzyła pani Fernandez-Viadal. Pozostała fabuła jest bezbarwna, bohaterowie nie mają wykreowanych osobowości. Poznajemy ich, a dalej przez całą książkę nie dowiadujemy się nic więcej. Ani o ich charakterach, ani o historii, pasjach (poza fizyką), zainteresowaniach. Jest to jeden z niewielu minusów "Drzwi o trzech zamkach", jednak rzuca złe światło na cały utwór. 

Na początku - wizja utopijna magicznego świata. Wszyscy są dla siebie mili i słodcy, doskonale ze sobą współgrają i się dopełniają. Kiedy jednak w życie elfów (takich dobrych, ale zdecydowanie nie idealnych!), wróżek i czarodziei wkradają się cechy ludzkie, wszystko się zmienia.   Wynika z tego także nauka - zazdrość i egoizm nigdy nie sprawią, że ludzkość odkryje coś pomocnego. Za każdym razem, będziemy chcieli zagarnąć to dla siebie, bądź obróciły to w proch. 

Warstwa edukacyjna, jak najbardziej mnie zachwyciła. Jaka zagorzała humanistka nie spodziewałam się, że książka głównie o fizyce może mnie tak zaciekawić. Każde pojęcie (których jest całkiem sporo) jest wytłumaczone na przykładzie wziętym z życia, przez co staje się naprawdę dobrze zobrazowane. Do tego jako dodatek na końcu utworu znajduje się słowniczek, który nie raz przyda mi się na lekcje fizyki. Można tam znaleźć bardziej teoretyczne podejście do tematu. "Drzwi o trzech zamkach" uczą logicznego myślenia. Pełno jest zagadek (które uwielbiam!), których rozwiązanie jest banalne, jednak tak proste, że po prostu je omijamy. Ukazuje to, że bardzo często w naszym życiu szukamy trudnych rozwiązań, przez co komplikujemy sobie życie, zamiast pójść prostą droga. 

Po opisie z okładki bałam się, że "Drzwi o trzech zamkach" zostały napisane językiem, którego za nic nie zrozumiem. Tymczasem autorka bez trudności wytłumaczyła najtrudniejsze pojęcia fizyczne, zgrabnie posługując się słowem pisanym. 

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to muszę przyznać, że nie jest zła. W środku książki znajduje się wiele ilustracji graficznych, które dodają wartości utworowi. Jedyne co mnie denerwowało to mieszane czcionki, które po prostu utrudniały mi czytanie. 
 
"Drzwi o trzech zamkach" to dobra powiastka na jeden wieczór. Jest skierowana raczej do młodszych odbiorców, przez co mi się nie spodobała. Jeśli jednak macie problemy z fizyką i chcielibyście choć trochę ją zrozumieć, na pewno ta książka Wam to ułatwi. Pod tym względem jest wprost idealna - na przykładach wziętych z życia codziennego wyjaśnia najtrudniejsze i najbardziej niepojęte prawa fizyki. Jednak jeśli szukacie utworu o rozbudowanej fabule, nie znajdziecie tego w  tym utworze. Dlatego polecam ją do czytania dzieciom, kto wie, może dzięki temu odkryją w sobie miłość do nauk ścisłych?