czwartek, 27 stycznia 2011

Roderick Gordon, Brian Williams - "Tunele"


Do "Tuneli" zachęciła mnie głównie okładka i opis. Panowie Gordon i Williams zostali odkryci przez Cunninghama, który ''wypatrzył'' J.K. Rowling, twórczynię Harry'ego Pottera, co tylko zaostrzyło mój apetyt na ten utwór.  Intrygująca, fascynująca, ciekawa książka  - z pewnością z takimi odczuciami zabierałam się za czytanie. Co z tego wyszło ? O tym za chwilę. 


"Tunele" przedstawiają nam rodzinę Burrows'ów, którzy prowadzą spokojną, monotonną egzystencję. Główny bohater, Will, jest czternastoletnim chłopcem o wyjątkowym zapale - podobnie jak jego ojciec - do archeologii i wykopalisk. Ich rodzinne szczęście nie trwa jednak długo. Ojciec chłopca zagina a on sam wraz z przyjacielem Chesterem szuka rozwiązania zagadek, które po sobie zostawił.


Brawa dla autorów za pomysł. Oryginalna i zachęcająca tematyka, niestety nie do końca rozwinięta. Głównym i chyba jedynym minusem utworu jest monotonność. Niby się dużo dzieje, ale czytelnik tego nie odczuwa, dopiero kiedy zbliżamy się coraz bliżej do końca, jest coraz więcej wydarzeń, a zarazem mamy coraz większą  ochotę na więcej.


"Tunele" to głównie powieść przygodowa, jednak nie tylko. Rodzina Burrows'ów została wykreowana w dość dziwny, a zarazem imponujący sposób. Will wraz z ojcem mają wielką pasję do archeologii, zawsze trzymają się razem, matka - fanka telewizji nie ma czasu na nic innego. Całe dnie i noce spędza przy swoim ulubionym wynalazku . Siostra chłopca, Rebeka, jest postacią, do której na początku poczułam żal. Całe dnie zajmuje się domem, robiąc to, co należy do obowiązków dorosłych. To ona robi zakupy, pranie, sprzątanie, rachunki. Rodzinna atmosfera jest przedstawiona w dość niepokojący sposób, i niejednokrotnie dziwiłam się, że się jeszcze nie rozbiła. 


Mimo iż, tak jak napisałam jest to dość monotonny utwór, zasługuje na polecenie. Odnajdujemy w nim niespodziewane zwroty akcji oraz obiecujące zakończenie, będące wielkim zaskoczeniem. Może i jest zwykłym czytadłem, ale każdy czytelnik z pewnością znajdzie tu coś, co mu przypadnie do gustu. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak chwycenie za kolejny tom autorstwa pana Gordona i Williamsa. 

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Wilga za co serdecznie dziękuje.

niedziela, 23 stycznia 2011

Harvard Lampoon - "Zmrok"


Po książce obiecywałam sobie wiele. Moja pierwsza parodia, w dodatku jednej z ulubionych sag. Dodatkowo Harvard Lampoon to jeden z najstarszych redakcji pisma satyrycznego na świecie, a więc można się było dużo spodziewać. No właśnie.. "można się było"...


Belle przenosi się z Pheonix do swojego ojca, Jima, do Switchblade. Poznaje tam natychmiast masę ludzi i zabójczo przystojnego chłopaka Edwarta Mullena. Nie marzy o niczym innym jak o tym, aby ugryzł ją wampir. Jednak okazuje się, że ekscentryczny i przystojny Edwart wcale nie jest wampirem...


Postaci (jeśli to coś co opisywał autor można tak nazwać) nie są w ogóle wykreowane. Belle - uważająca się za najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczynę na świecie, we wszystkim obyta i we wszystkim doświadczona jest tak naprawdę nastolatką, której plączą się nogi, cierpi na postępującą sklerozę (jak sama pwiedziała imiona i twarze same się jej rozmazują w głowie). Edwart jest przedstawiony jako kompletny świr, bojący się własnego cienia. Myśli tylko o tym, aby robić to, czego zażyczą sobie jego rodzice. 


Styl i język... jaki styl ? W tej książce nie ma o tym mowy. To utwór chaotyczny. Czytelnik w pewnym momencie ma wrażenie, że sam autor plącze się w tym co pisze. Tak samo jest z fabułą. Jej banalność i głupota nie raz wywoływały u mnie śmiech. "Coś" zaczęło się dziać kiedy na scenę wszedł prawdziwy wampir, ale to "coś" trwało mniej więcej pół strony. 

Książka ta jest jedną, wielką porażką, na którą naprawdę nie watro marnować czasu. Jedyna rzecz, która się mi w niej podobała to małe nietoperze na dole strony. I tyle. Tak szczerze to do tej pory nie wiem jak udało mi się przez nią przebrnąć. "Zmrok" odradzam wszystkim bez wyjątku, bo dostarcza nam tylko jednej rzeczy, a mianowicie niesamowitego bólu głowy, który dostawałam za każdym razem, kiedy się do tej książki zbliżałam. Dużo się po tym utworze spodziewałam, a wyszło jak wyszło. 

czwartek, 20 stycznia 2011

Anne Rice - "Sługa Kości"


Sługa kości - Anne Rice
                                       

Do twórczości pani Rice nie musiałam się długo przekonywać. Już od dawna chciałam chwycić za jakiś z jej utworów, a los zdecydował, że padło na „Sługę kości”. Jest to opowieść  o Azrielu, człowieku, którego chciwość  ludzka i chęć władzy przemieniła w ducha, demona. Przez setki lat służył różnym panom, zabijał, kradł, kłamał. W swojej wiecznej wędrówce, poznał wartości, którymi powinien się kierować. Poznajemy go, kiedy postanowił powierzyć tajemnice swojej wiecznej egzystencji Jonathanowi, pisarzowi, któremu uratował życie.


Rzadko zdarza się autor , który potrafi zaciekawić czytelnika nie tylko fabułą i dialogami, ale także opisami. Należy przyznać, że pani Rice udało się to w 100%. Przez całą książkę przechodzi się z lekkością i przyjemnością. Autorka zachwyca swoim stylem i językiem oraz samym pomysłem na tematykę. Nie przypominam sobie, abym ostatnimi czasy czytała coś o demonach, duchach. Mimo, że przez pewien czas akcja toczy się w czasach starożytnych, wszystko idzie łatwo zrozumieć. Pani Rice w imponujący sposób potrafi "przeskoczyć" z przeszłości do teraźniejszości, nie gmatwając przy tym zdarzeń. 
„Żaden człowiek nie wie, co leży za rzeczywistą śmiercią”*
Najbardziej przerażała mnie wizja śmierci Azriela. Zginął, mimo iż chciał żyć. Rozpoczął długą wędrówkę, od Babilonu po Nowy York, gdzie musiał stanąć do walki z najpotężniejszym człowiekiem tych czasów, założycielem Świątyni Umysłów, który uosabia wszystko to, czego Azriel nienawidzi. Ten anioł jest postacią wyjątkową, stworzoną by niszczyć, a czyniącą dobro i kierujący się miłością. Poznajemy jego punkt widzenia oraz odczucia jakie mu towarzyszyły. Nie miał duszy, a kochał i współczuł. Został doskonale wykreowany przez autorkę pod każdym względem. 
„Będziesz musiał nauczyć się , że miłość jest lepsza ... a bycie dobrym jest jeszcze lepsze. Zabijając, niszczysz cały wszechświat wierzeń, uczuć i pokoleń w tej jednej osobie, której odbierasz życie. Ale kiedy czynisz dobro, jest to niczym wrzucenie kamyka do wielkiego oceanu, który faluje przez całą wieczność, a żadna fala , nawet te tak odległe w Italii cz Egipcie, żadna z nich nie ma sobie podobnej. Dobroć niesie ze sobą więcej mocy niż zbijanie”*
Szczególnie spodobał mi się opis Azriela o współczesnym świecie. Autorka w zaledwie trzech stronach zawarła cały obraz świata współczesnego. Pisała o nędzy, bogactwie, głodzie i sytości. Ukazała jak wielki jest kontrast między ludźmi obecnie, a tymi żyjącymi w starożytności.

Zdecydowanie polecam „Sługę kości”, sama sięgnę z przyjemnością po kolejne powieści pani Rice. Utwór napisany jest z pomysłem, czyta się go z przyjemnością i czuję, że jeszcze nie raz do nie wrócę. Książka nie jest tylko zwykłym czytadłem, ale skłania nas też do refleksji nad własnym życiem oraz tym, co jest dalej. Gradka dla fanów pani Rice, a także dla początkujących, takich jak ja. Gorąco polecam!


* cytat pochodzi z książki

Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa REBIS za co serdecznie dziękuje. 


sobota, 15 stycznia 2011

Amanda Quick - "Płonąca lampa"

Amanda Quick to autorka prawie trzydziestu powieści romantycznych, fantasy i thrillerów. Poznałam ją dzięki "Płonącej lampie", jednak jestem pewna, że to nie ostatnie zbliżenie do utworów tejże autorki. Kiedy zobaczyłam książkę w zapowiedziach grudniowych, zaczarowała mnie okładka, która w rzeczywistości prezentuje się jeszcze lepiej. Zawsze odrzucały mnie powieści tego typu, jednak, zawsze musi być ten pierwszy raz. 

Książka jest drugim tomem Trylogii "Marzeń Światła". Mimo, że nie czytałam pierwszej części, doskonale zrozumiałam tą. Utwór opowiada historię Griffina Wintersa, króla przestępczego świata, na którego przeszła klątwa jego przodka, Nicholasa. Griffin, którego męczą halucynacje jest przekonany, że pojawiają się pierwsze symptomy zmiany w cerbera. Jedyne co może go uratować to płonąca lampa, oraz kobieta, które potrafi ją ujarzmić, piękna, tajemnicza i niebezpieczna Adelajda. 


W niezwykły sposób opowiada losy Adelaide- dziewczyny, która przeżyła naprawdę wiele, a przy tym nie straciła charakteru. Jest to z pewnością jedna z lepiej wykreowanych postaci "Płonącej lampy". Autorka starała się podejść do niej bardziej psychologicznie. Osoba, która została oddana w wieku piętnastu lat do "domu rozrywek", z którego później uciekła musiała sobie radzić sama. Sprawa jest tym trudniejsza, że jest ona łapaczką snów, które są z reguły bardzo wrażliwe na sny innych. Przemierza całą Amerykę, w poszukiwaniu szczęścia i spokoju, ale się jej to nie udaje. Z powrotem wraca do Anglii, gdzie jest społecznicą: spala domy rozrywek i ratuje młode dziewczęta. Poznaje przystojnego władce podziemia i jest jedyną osobą, która może zdjąć z niego klątwę ciążącą na jego rodzie. W książce poznajemy jej życiowe rozterki, oraz trudność decyzji, jakie musi podjąć. 


Książka jest jedną z tych, które zapierają dech w piersiach i z przyjemnością się do nich powraca. Nietuzinkowy styl pani Quick sprawia, że z pewnością jeszcze nie raz sięgnę po jej utwory."Płonąca lampa" jest magiczną historią o miłości, strachu i odwiecznym sporze dwóch rodzin. Uświadamia ona człowiekowi, że nie należy patrzeć na waście rodzinne, jeśli kogoś nie poznamy, nie możemy go źle ocenić. Utwór polecam każdemu, gdyż z pewnością do wszystkich przemówi i będzie miłą odskocznią od codziennych zajęć.

Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa Amber za co serdecznie dziękuje. 

wtorek, 11 stycznia 2011

Jodi Picoult - "Drugie spojrzenie"

Drugie spojrzenie
Jodi Picoult to autorka, o której każdy z pewnością słyszał. Szczerze powiedziawszy, jeszcze nie miałam okazji do zapoznania się z jej dorobkiem literackim. Przyznaje, że po przeczytaniu "Drugiego Spojrzenia" mam zamiar to zmienić.

Akcja toczy się w Comtosook, do którego po długiej nieobecności przyjeżdża Ross Wakeman - mężczyzna, który tropi duchy. W miasteczku mieszka jego siostra Shelby z synem, Ethanem. W tym czasie jedna z firm deweloperskich postanawia wybudować galerię handlową, co wywołuje lawinę protestów ze strony Abenakich, plemienia rdzennych Amerykanów, których przodkowie spoczywają na tych ziemiach. Kiedy rozpoczyna się budowa, zaczynają się dziać przedziwne rzeczy. Z nieba spadają róże, ziemia zamarza w środku lata. Jednak najgorsze jest to, że zmarli budzą się, w nadziei, na wyjawienie tajemnic...


Utwór podzielony jest na III części. W I znajduje się opis mieszkańców Comtosook, po tym, jak ogłoszono budowę centrum handlowego. II część jest najbardziej poruszająca. Obrazuje historię Lii z jej punktu widzenia, II natomiast jest ostatnim fragmentem puzzla. Ujawniona zostaje tajemnica sprzed lat, a także rzeczy,o których niektórzy woleliby nie wiedzieć.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że styl pani Picoult mnie nie zachwycił. Bohaterowie, których wykreowała,  byli idealni pod każdym względem. Akcja trwała nie mal do ostaniej strony utworu.Psychologiczne podejście autorki do postaci, jest niesamowite. Dzięki temu możemy sobie wyobrazić, jak wyglądało ich życie nie tylko zewnętrzne, ale i wewnętrzne. Opowieść jest pełna nadziei, miłości i wiary. Wiary, której nic nie może zachwiać, oraz uczucia, którego nawet śmierć nie jest w stanie przerwać. 


Najbardziej poruszyła mnie z pewnością opowieść Cecilii o eugenice. Henry F. Perkins, którego cytaty wielokrotnie pojawiły się w utworze, był postacią autentyczną. Głosił, iż poprzez sterylizację, społeczeństwo stanie się czyste. Nie będzie w nim osób aspołecznych. Poprzez redukcję rdzennych Indian, chciał dość do populacji pozbawionej osób upośledzonych, chorych seksualnie, oraz morderców. Uważał, że te cechy są dziedziczne tak samo, jak niebieskie oczy czy kręcone włosy. Perkins był "bożkiem" Vermontu. Ludzie myśleli, że dzięki niemu na świecie skończą się problemy związane z mordercami, gwałcicielami, etc., wystarczy zapobiec ich rozmnażaniu. To było zachowanie wprost nieludzkie. Człowiek ten, traktował ludzi jak bydło. Decydował, kto z kim ma współżyć, jakie dziecko ma się urodzić, a które umrzeć. Mimo, że to zachowanie było karygodne, najbardziej bolało mnie to, że ludzie popierali to i byli dumni z tego, co robią. 


Historia Lii bardzo na mnie wpłynęła. Zrozumiałam, jak wielki wpływ może mieć rodzic na dziecko. Ta młoda dziewczyna, która wyszła za mąż w wieku zaledwie siedemnastu lat nie miała słowa głosu. Ojciec wybrał jej męża, który podejmował wszelkie decyzje za nią. Uświadomiłam sobie również, jakie skutki może mieć strach, którego nie ujawniamy. Dusimy go w sobie, aż doprowadza do tragedii...


Książkę polecam każdemu czytelnikowi, bez względu na ulubiony gatunek. Pani Picoult potrafi oczarować swoim stylem, a także przedstawić człowiekowi rzeczy, które dzieją się obok niego, nakłaniając równocześnie  do refleksji. "Drugie Spojrzenie" jest piękną opowieścią, przedstawiającą wartość życia, miłości oraz śmierci. Autorka potrafi stworzyć niesamowity klimat, dzięki doskonale wykreowanym postaciom, oraz swojemu psychologicznemu podejściu. Ja natomiast, jestem pewna, że już niedługo przeczytam kolejny utwór tej pisarki i z pewnością się nie zawiodę.


Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa Prószyński i S-ka za co serdecznie dziękuje. 

piątek, 7 stycznia 2011

Becca Fitzpatrick - "Crescendo"

"Crescendo" to jedna z nielicznych premier książkowych, wyczekiwanych przeze mnie z niecierpliwością w 2011 roku. Becca Fitzpatrick nieodwołanie zaskarbiła sobie moje serce, już dzięki jej poprzedniej powieści, "Szeptem". Jako, że "Crescendo" otrzymałam od Wydawnictwa Otwartego jeszcze przed premierą, byłam wprost wniebowzięta i od razu za nią chwyciłam. Należy powiedzieć, że nie zawiodłam się nawet w najmniejszym stopniu.Książka jest kontynuacją losów Patcha i zakochanej w nim po uszy Nory. Są razem szczęśliwy, aż pewnego dnia wszystko się zmienia. Chłopak zaczyna "odwiedzać" jej najgorszego wroga - Marcie Millar, która jest z tego powodu bardzo szczęśliwa i na każdym kroku stara się o tym przypominać Norze. Na światło dzienne wychodzą zaskakujące informacje o śmierci jej ojca, a jej samej grozi niebezpieczeństwo. W dodatku nie wie, czy nadal może ufać Patchowi...


Porównując "Crescendo" z poprzednią częścią, dużo więcej się tu dzieje. Niespodziewane zwroty akcji, okryte mgłą tajemnicy to z pewnością to, czym autorka ujmuje każdego czytelnika. Najbardziej zaskakujące jest zakończenie. Już myślałam, że wszystko się ułożyło i jest OK, a tu nagły zwrot akcji, który kompletnie mnie zszokował. Jednak nie trzeba się przejmować, bo to jednocześnie zapowiedź trzeciej części przygód Nory i Patcha, na którą przyjdzie nam zapewne poczekać do następnego roku. Jestem pewna, że i tym razem pani Becca Fitzpatrick mnie nie zawiedzie. Słowa, które najlepiej charakteryzują "Crescendo"? Tajemniczość, zazdrość, miłość, namiętność, bójki, ciemne zaułki i typy spod ciemnej gwiazdy. Poznajemy kilku nowych bohaterów, którzy nie zawsze są tymi dobrymi, ale nie należy wierzyć pozorom... Dodatkowo jesteśmy świadkami wewnętrznej zmiany, jaka zachodzi w Norze pod wpływem nieoczekiwanych zdarzeń.


Autorka pisze językiem, którym zaskarbiła sobie serca fanów na całym świecie. Jest jedną z najlepszych, współczesnych pisarek literatury młodzieżowej, która nie tylko przelewa słowa na papier. W jej książkach czuć pasję i zamiłowanie do tego, co robi. Dzięki temu jej książki są takie magiczne. Utwór czyta się niesamowicie szybko, jest wciągający i tak jak poprzedni, uzależnia :)


Podsumowując, "Crescendo" jest dużo bardziej atrakcyjną  lekturą niż "Szeptem". Każdemu z pewnością przypadnie do gustu. Utwór serdecznie wszystkim polecam, gdyż jest zaskakujący i czyta się go z wypiekami na twarzy. Z pewnością książka należy do tych, które na zawsze zapadają w pamięci i z przyjemnością się do nich wraca nawet po pewnym czasie. Jeśli ktoś ma ochotę na mnóstwo przygód, wartką akcję i tajemniczość wprost musi sięgnąć po ten utwór.



Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa Otwartego za co serdecznie dziękuje. 

PREMIERA 12 STYCZNIA 2011 ROKU

"Crescendo" Becca Fitzpatrick, 395 stron ,Arcydzieło

sobota, 1 stycznia 2011

C.S. Lewis - "Zaskoczony radością"


Zaskoczony radością - Clive Staples Lewis
Clive Staples Lewis - znany jest praktycznie każdemy z "Opowieści z Narnii" oraz bestsellerowej powieści "Dopóki mamy twarze". Szczerze mówiąc, jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Nigdy szczególnie nie interesowałam się "Opowieściami z Narnii", gdyż po obejrzeniu filmu uznałam, że jest to książka dla dzieci i nie znajdę w niej nic ciekawego. Jednocześnie też stworzyłam pewien dystans do utworów pana Lewisa. Teraz, kiedy jestem już po lekturze, myślę, że jednak należy do nich wrócić, mimo wcześniejszych uprzedzeń. 

W książce "Zaskoczony radością" autor przedstawia nam swoją autobiografię w sposób, w jaki zapewne nikt by jej nie ukazał. Nie ma w niej żadnych przebarwień ani zniekształceń. Pan Lewis jest wobec czytelnika szczery. Ujawnia całe swoje życie, nie wstydzi się tego co robił, ani nic nie ukrywa. 

Książka ta wywołała dosłowną burzę w mojej głowie. Przeraziła mnie wizja szkoły, do jakiej uczęszczał. Pederastia jest czymś wiadomym. W XXI w. każdy chyba o niej słyszał. Mimo że wiem, że istnieje, nie potrafiłam sobie wyobrazić, że dzieje to się w szkole, a w dodatku za obopólną zgodą. Wizja szkoły za czasów Lewisa mnie przeraża. Dodatkowo zdziwił mnie opis wojny, w której uczestniczył. Podchodził do niej beztrosko. Rozumiał śmierć, ale nie przejmował się nią zbytnio. No cóż, każdy powtarza, że artyści mają inny obraz świata, ale nie sądziłam, że wojna, w której zginęły setki ludzi może wydać się ciekawym doświadczeniem.

Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że jest to utwór, którego nie należy tylko przeczytać i rzucić w kąt. Trzeba go zrozumieć. Zawiera wiele sentencji, które są warte do zapamiętania. Autor stara nam się przekazać świat takim, jakim go widział. Niczego nie wyolbrzymia, tylko przedstawia swoje odczucia a także ukazuje swoje świadectwo wiary, swoją drogę do ponownego nawrócenia.

Czytając utwór należy z pewnością zwrócić uwagę na to, jak wielkie znaczenie w życiu Lewisa mieli nauczyciele oraz przyjaciele. Wywarli wpływ na jego tok myślenia, pokazali, że świat można wiedzieć w inny sposób. To właśnie przyjaciele pomogli mu wrócić do wiary.Sam Lewis stał się raczej typem samotnika, aż do czasu ich poznania. Przekonał się o potędze tego uczucia, zrozumiał rzeczy, które wcześniej były dla niego nieosiągalne.

Książka przeznaczona jest dla wszystkich. Dla tych, którzy kochają Lewisa, a także dla tych, którzy chcą go poznać. Czytając ją, można całkowicie zmienić stosunek do autora, albo zostać przy obecnym. Autor dzieli się z nami swoim życie, przemyśleniami, sekretami, a my powinniśmy być mu za to wdzięczni. "Zaskoczony radością" nie tylko daje nam przyjemność mile spędzonych chwil przy książce, ale także pewną naukę, który każdy powinien wyciągnąć z niej sam. 

Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa Esprit  za co serdecznie dziękuje.