wtorek, 14 maja 2013

Książę Mgły, Carlos Ruiz Zafon

Książę Mgły - Carlos Ruiz ZafónCarlos Ruiz Zafon od dłuższego już czasu cieszy się niezmiennie uznaniem czytelników na całym świecie. Swoją przygodę z autorem postanowiłam zacząć od jego pierwszej powieści, "Książę Mgły", która ukazała się na polskim rynku stosunkowo niedawno. Zaczynając czytać utwór chciałam przede wszystkim zapoznać się ze stylem pisania autora, a także dowiedzieć się, czemu zawdzięcza swój sukces.

Rodzina Carverów przeprowadza się do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu niegdyś należącym do rodziny Fleishmanów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, od którego dowiadują się różnych ciekawostek o miasteczku i o zatopionym pod koniec pierwszej wojny statku. Poznają także dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każdą prośbę lub życzenie, ale w zamian żąda bardzo wiele. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą.

Czy po tej książce spodziewałam się czegoś niezwykłego? Z pewnością. Liczyłam na to, że autor mnie powali swoim stylem, urzeknie fabułą i oczaruje konstrukcją utworu. Stało się natomiast coś wręcz odwrotnego. Czytając "Księcia Mgły" po prostu nudziłam się, od niechcenia przekręcając kolejne strony. Być może moim błędem było to, że nie zaczęłam przygody z hiszpańskim autorem od jego najpopularniejszych dzień - może wtedy, podeszłabym do tej książki przez pryzmat pozytywnych wrażeń, i inaczej do niej podchodziła. 

O postaciach dowiedziałam się w sumie niewiele. Autor uraczył mnie krótkimi, zwięzłymi opisami, z których można było wywnioskować niewiele. Bohaterowie wydali mi się płascy, jednowymiarowi. W książce dominowała naiwna fabuła, historia wprost zanudzała. Wszystko było przewidywalne i naprawdę mało interesujące. W sumie z perspektywy czasu zastanawiam się, dlaczego nie rzuciłam Księcia Mgły po kilku stronach. Być może byłyby to lepsze, niż brnięcie dalej w zwykłą, przeciętną opowiastkę dla dzieci. 

Jedynym plusem, jaki zauważyłam w książce to piękna opowieść o przyjaźni i miłości. Ukazuje, do czego są gotowi ludzie w imię szczęścia i zdobycia wymarzonej rzeczy. Zafon demaskuje magię, która jest zwykłym oszustwem. Przeskoczeniem paru pól na planszy, za które trzeba gorzko zapłacić.  

"Książę Mgły" niczym mnie nie zaskoczył ani nie oczarował (no, może z wyjątkiem okładki, która naprawdę mi się podoba). Krótka lektura na jedno popołudnie, o której szybko się zapomina. Na wstępnie autor podkreśli, że chciał „napisać taką książkę, którą z przyjemnością sam bym przeczytał jako dzieciak, jako dwudziestolatek, czterdziestolatek, czy wreszcie sędziwy osiemdziesięciolatek”. Gdybym czytała tą książkę młodsza o jakieś dziesięć lat, zapewne bym się nią zainteresowała, jednak teraz? Myślę, że wszyscy Ci, którym Zafon przypadł do gustu powinni przeczytać "Księcia Mgły", jednak mnie on zraził. Pomimo tego,  w przyszłości sięgnę po kolejne pozycje Zafona. Kto wie, może któraś mnie do niego przekona? 

środa, 8 maja 2013

Charlie, Stephen Chbosky



Post bierze udział w konkursie organizowanym przez CupoNation.pl oraz kreatywna.net 

Są różne rodzaje książek. Niestety większość z nich to tak zwane jednorazówki, które czyta się raz, a później się o nich zapomina. Są też takie utwory, po których przeczytaniu żyje się nimi jeszcze wiele, wiele tygodni. Natomiast dla mnie, Charlie zalicza się do trzeciej kategorii, tej najmniej licznej a zarazem najwspanialszej: książek na długie lata. Jednocześnie jest też wymagającą lekturą. Nie można jej rzucić w kąt po pierwszych stronach. Dopiero gdy poznamy dokładnie tytułowego bohatera, dojdzie do nas znaczenie całego utworu, napisanego dosyć niezwykle, bo w charakterze listów. Do tej pory pierwsze skojarzenie na słowa powieść epistolarna to Cierpienia młodego Wertera. Od razu przepraszam wszystkich fanów tego utworu (najlepiej omińcie ten fragment, aby uniknąć zagotowania się ze złości). Jakież męczarnie przeżyłam podczas  tej lektury! Niezliczone wahania miłosne głównego bohatera typu: "och, dotknęła mnie! To z pewnością miłość!" po prosty mnie śmieszyły. Muszę to powiedzieć jasno i klarownie: nie mogłam się doczekać, aż Werter popełni samobójstwo (niestety trochę to trwało). Stąd też wzięła się moja niechęć (w 100% uzasadniona) do powieści epistolarnych. Jednak po przeczytaniu Charliego przekonałam się, że nie należy rezygnować z nowych rzeczy po zaledwie ich spróbowaniu. Tak więc teraz, drogi Czytelniku, rozpocznę swój długi jak na mnie wywód, na temat mojej opinii o książce. Mam nadzieję, że przekażę Ci choć cząstkę emocji, które towarzyszyły mi przy czytaniu tego utworu. 

Tytułowy bohater jest przeciętnych nastolatkiem.  Chociaż nie, błąd. To raczej zależy od punktu widzenia. To chłopak zagubiony w sobie (większość uzna to za normalne - w końcu to 15 latek), chory psychicznie. Po śmierci swojego przyjaciela spędził rok czasu w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy wrócił do szkoły, stara się w niej zasymilować. Poznaje zwariowanego Patricka, oraz jego siostrę Sam, w której się zakochuje. Po wielu próbach ma prawdziwych przyjaciół. Jednak choroba daje o sobie znać, a Charlie po raz kolejny przekonuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. 

Według mnie Charlie, jest jedną z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. To utwór o dojrzewaniu, odkrywaniu nieznanych sobie rejonów. Poznawaniu siebie. Przez cały utwór czułam się tak, jakbym to ja była Przyjacielem Charliego, jakby te wszystkie listy były wyłącznie moją, prywatną własnością. Nie spodziewałam się, że tak emocjonalnie odbiorę ten utwór. 

Wszyscy, którzy sądzą, iż moim ulubionym bohaterem jest Charlie, zdziwią się. O tak! Najpiękniejszą i najbarwniejszą postacią jest Patrick. Wspaniały, cudowny, niepowtarzalny Nic (dowiecie się, po przeczytaniu o co z tym chodzi). Wiele razy przez niego się śmiałam, mimo wszystko jeszcze więcej płakałam. To bardzo złożona i niezwykła postać, która zasługuje na wiele uwagi. Jego historia porusza, a zarazem porusza bardzo aktualny temat homoseksualizmu. Jest mi przykro, że takie osoby są wciąż dyskryminowane, nie mogą pokazywać swoich prawdziwych uczuć. Są przecież tacy sami jak inni. Nie różnią się niczym, a to i tak nie zmienia faktu, że muszą cierpieć. 

Jeśli chodzi o język i styl... no cóż, celowo użyty jest język środowiskowy. Listy są pisane przez piętnastoletniego chłopaka, więc nie można było się zbyt wiele spodziewać. Z niektórymi rzeczami trzeba się po prostu pogodzić. 

Charlie naprawdę zmienił kilka rzeczy w moim życiu. Znudziła mi się monotonia i rzeczywistość, zapragnęłam "poczuć nieskończoność"... Myślę, iż jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w ciągu swojego życia. Jestem pewna, że wrócę do niej jeszcze nie jeden raz. Najbardziej zdziwiło mnie to, że ktoś napisał, iż ten utwór jest tendencyjny. Ja powiedziałabym: uniwersalny. Porusza, zmusza do myślenia, jednak nie trafia do wszystkich. Wszystko zależy od naszego nastawienia i światopoglądu. 

Stephen Chbosky zdobył moją sympatię, to pewne. Charlie jest utworem głębokim i nieprzewidywalnym, którego akcja toczy się aż do ostatniego zdania w ostatnim liście. Książkę polecam naprawdę każdemu, gdyż uważam, że należy ona do tych utworów, które trzeba znać. Ma niesamowity klimat i magię, która czyni ją unikatową. Po przeczytaniu lektury polecam obejrzenie filmu na jej podstawie pt. "The Perks of Being a Wallflower" z 2012 roku. Naprawdę nie mogę się nadziwić, dlaczego nie było go w Polskich kinach, które naprawdę dużo na tym straciły. Jeszcze raz serdecznie POLECAM! 


niedziela, 5 maja 2013

Anastasi. Krasnal, który stał się gigantem, Adelio Pistelli

Obok czytania, moją największą pasją jest siatkówka. Kocham ją oglądać, słuchać, grać w nią. Nie wyobrażam sobie tygodnia bez obejrzanego/zagranego meczu, po prostu uznałabym go za stracony. Każdy z nam ma osobę, którą podziwia i szanuje. Jest ona dla nas natchnieniem, impulsem do działania. Moją inspiracją jest z pewnością krasnal, który stał się gigantem. Andrea Anastasi. Człowiek o niewielkim wzroście, za to z wielkim sercem i siłą ducha. 

Andrea Anastasi urodził się 8 października 1960 roku w Poggio Rusco. Już od najmłodszych lat stawiał swoje pierwsze kroki w karierze siatkarskiej. Mimo tego, że to w niej odnalazł swoje powołanie, próbował wszystkich sportów po trochu. Był dzieckiem pełnym energii i pomysłów na życie. Teraz jest jednym z najbardziej cenionych na świecie trenerów. Jakie były jego początki? Czy całe życie miał usiane różami? Jak każdy, ten niezwykły człowiek przeżywał swoje wzloty i upadki. Miał gorsze chwile, jednak nigdy się nie poddawał. W każdej, nawet najsłabszej drużynie potrafił znaleźć mocną stronę, która wybiła ją spośród innych. Nie chcę Wam streszczać całej biografii. Nie chcę, abyście zatrzymali się na mojej opinii i to na niej stworzyli swoje refleksje na temat książki. Pragnę, abyście ją sami przeczytali i zapoznali się z losami tak wspaniałego człowieka, jakim jest Andrea Anastasi. 

W swoim życiu czytałam już kilka biografii. Kocham zapoznawać się z ciekawostkami na temat osób, które podziwiam. Mogę powiedzieć, że do tej pory, Anastasi. Krasnal, który stał się gigantem Adelio Pistelliego jest najlepszą biografią, z jaką się kiedykolwiek spotkałam. Odnalazłam w niej wszystko to, czego chciałabym się dowiedzieć o Nano. Trener reprezentacji, dzięki swojej pracy zwiedził niemal cały świat, poznał wiele wspaniałych osób, które przywołują w tym albumie swoje wspomnienia oraz różne interesujące anegdoty na temat Andrei. Wypowiadają się tu podopieczni, trenerzy, koledzy z reprezentacji. Zawsze pełni szacunku i uznania dla Anastasiego, przypominają sobie początki jego kariery. To dziennikarz sportowy, były trener reprezentacji Hiszpanii, którą doprowadził do wielu sukcesów, dwukrotny trener reprezentacji Włoch, i w końcu trener reprezentacji Polski. Jestem przekonana, że po wygranej w Sofii, wielu z Was liczyło na medal na Letnich IO w Londynie. Przegrana jednak o niczym nie świadczy. Nasi spisali się, Andrea zrobił co mógł. W czerwcu w Polsce rozpocznie się Liga Światowa. Mam nadzieję, że wtedy przekonamy się o tym, dlaczego Anastasi dla niektórych otrzymał się miano legendy. 

Biografii towarzyszą naprawdę niesamowite fotografie, dzięki którym można niemal poczuć pędzące lata. Kocham oglądać zdjęcia, a zamieszczone w tym albumie są po prostu mistrzowskie. Wydawnictwo bardzo się postarało, jeśli chodzi o szatę graficzną - jest po prostu niesamowita. Dodatkowym plusem jest format, z którym szczerze się jeszcze nie spotkałam, ale robi imponujące wrażenie na półce. 

Pistelli we wspaniały sposób odtworzył życie Krasnala, od dziecka aż do chwili obecnej. Uważam, że Anastasi. Krasnal, który stał się gigantem jest obowiązkową lekturą każdego fana siatkówki. Można się z niej dużo dowiedzieć o trenerze, a także obejrzeć fenomenalne zdjęcia całej kadry polskiej reprezentacji. Uważam, że utwór bardzo dobrze posłuży wszystkim tym, którzy już nie mogą się doczekać Ligi Światowej, i dzięki niemu trochę zmniejszą zniecierpliwienie. Polecam!

czwartek, 2 maja 2013

Stos majowy


A więc tak wygląda mój stos na długi weekend majowy, który trwa dla mnie od 1 do 12 maja (dziękuję Wam, kochani maturzyści <3). Żałuję, że mam taki słaby aparat, no ale cóż, wszystko jest chyba widoczne :).

Od góry:
Łotr, Trudi Canavan - jeśli jeszcze o tym nie wspomniałam, informuję, że kocham Biedronkę. W kwietniu na blogu pojawiła się recenzja Misji Ambasadora, którą kupiłam w Biedrze za 10,99! Co prawda w wersji kieszonkowej, ale wcale mi to nie przeszkadza. Łotra natomiast udało mi się przyhaczyć dwa tygodnie później, w tej samej cenie. I jak tu nie kochać Biedronki? :) Jak widać jestem w trakcie czytania, w ciągu tygodnia powinna się pojawić jej recenzja. 

Ręka mistrza, Stephen King - także zakup na kiermaszu biedronkowym. Miałam okazję czytać dwa utwory tego pana, który już zdążył podbić moje serce. Zobaczymy jak będzie tym razem.

Ojciec Goriot, Honore Balzac - nie mam pojęcia czemu, ale uznałam sobie za punkt honoru przeczytanie tej lektury. | z biblioteki

Ojciec chrzestny, Mario Puzo - książka pożyczona od mojej przyjaciółki. Utwór ten chciałam przeczytać już od 3 lat, w końcu nadarzyła się okazja. Jestem pod ogromnym wrażeniem, możecie się spodziewać niedługo recenzji :)

Czerwona kraina, Joe Abercrombie - od wydawnictwa Mag

Oślepiający nóż, Brent Weeks - od wydawnictwa Mag




Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam udanego czytelniczo i nie tylko weekendu :) Zapraszam też na stronę Tchnienia Literatury na FB i ask'a, którego sobie przed chwilą założyłam :)