poniedziałek, 29 października 2012

Alan Hollinghurst - "Obce dziecko"

Alan Hollinghurst pracował wiele lat jako nauczyciel akademicki i recenzent w prasie literackiej. W 1988 roku ukazała się jego pierwsza powieść "The Swimming-Pool Library" . Wśród jego powieści znajduje się nagrodzona Bookerem "Linia piękna". Jest laureatem nagród literackich: Somerset Maugham Award, James Tait Black Memorial Prize, Booker Prize. 

Jedna książka, pięć epok z życia Wielkiej Brytanii. Pomimo tego, że to moje pierwsze spotkanie z Alanem Hollinghurstem jestem pewna, że nie ostatnie. Przyznam, że "Obce dziecko" jest na dzień dzisiejszy moim "odkryciem roku". Intrygująca, tajemnicza, zabawna i poruszająca tematy tabu. Czego więcej można chcieć od literatury?

Narracja obejmuje prawie sto lat w życiu dwóch rodzin i w życiu kraju. Kiedy przeczytałam, że utwór jest podzielony na pięć części, zawierających oddzielne ramy czasowe, mój zapał do tej lektury trochę "podupadł". Byłam przekonana, że autor wprowadzi chaos i niezrozumienie. Tymczasem dostałam wspaniałą książkę, napisaną po mistrzowsku. Przejścia między rozdziałami były płynne, i wydawało się, że przychodzą autorowi z łatwością.

Cecil Valance to drugorzędny poeta, który zginął w czasie pierwszej wojnie światowej. Mimo tego, że pojawił się jedynie w pierwszej części utworu, to właśnie wokół niego wszystko się rozgrywa. Jest on z pewnością postacią niezwykłą i kontrowersyjną. Dzięki swojemu wewnętrznemu magnetyzmowi zyskał tłumy adoratorek i adoratorów. Jego matka po śmierci otoczyła go niemal kultem, stworzyła prawdziwą ikonę. Jedno jest pewne: jego śmierć wyniosła go na wyżyny uwielbienia i zapewniła byt rodzinie. 

W "Obcym dziecku" autor poruszył także kwestię przemijania. Na przykładzie Daphne, którą poznaliśmy jako młodą dziewczynę, możemy zauważyć, co czas robi z ludźmi. Zapominają oni o wydarzeniach, osobach, z czasem także o sobie samych. Przez cały utwór musiałam kalkulować: co wiem, czego mogę się domyślić i czego mogę oczekiwać na kolejnych stronach. Mimo tego czytałam "Obce dziecko" z wypiekami na twarzy i z nieskrywaną przyjemnością śledziłam przebieg wypadków. Paul Bryant, chcąc napisać biografię Cecila wyciągnął różnymi sposobami trupy z szafy Daphne Sawle i jej rodziny. Autor daj nam tu obraz zachowań ludzkich. Przez lata, wspomnienia rodziny i przyjaciół Cecila się wycierały, a kiedy mieli opowiedzieć o poecie, ponieśli klęskę. Wybierali dwie drogi: błądzili we wspomnieniach, próbując dojść do prawdy lub kłamali w obawie o utratę dobrego imienia. 

Kolejną zaletą utworu jest to, że Alan Hollinghurst porusza tematy, które nadal są tabu. Homoseksualizm jest przez większość ludzi pojmowany jako wstydliwy sekret, natomiast w "Obcym dziecku" zostaje on przedstawiony jako codzienność. Z uśmiechem na twarzy poznawałam także całą galerię portretów Anglików z wyższych sfer. Pełni dumy, pogardy dla klas niższych i wysokiego mniemania. Przedstawieni poprzez delikatny pryzmat groteski sprawiali fantastyczne wrażenie.

W "Obcym dziecku" odnalazłam wszystko to, co nazywam dobrą literaturą. Rozbudowana fabuła, doskonale wykreowani bohaterowie, szybka akcja, ciekawie skonstruowane dialogi. Do tego autor nie podawał mi wszystkiego "na tacy", do niektórych wniosków musiałam dojść sama. Powieść charakteryzuje z pewnością niezwykle intymny klimat, który autor tworzy swoją grą słowa. "Obce dziecko" jest prawdziwą gratką dla koneserów dobrej literatury. Zapewniam, że się nie zawiedziecie! 

 
 Za książkę serdecznie dziękuje Wydawnictwu Muza

sobota, 27 października 2012

Cassandra Clare - "Mechaniczny Książę"

Mechaniczny Książę - Cassandra ClareMyślę, że każdy z nas posiada książkę, do której musi zrobić "drugie podejście". Dla mnie takim utworem była pierwsza część cyklu "Piekielnych Maszyn", mianowicie "Mechaniczny Anioł". o tej lekturze czułam swego rodzaju niedosyt. Jednak kiedy powróciłam do tego utworu po pół rocznej przerwie, książka natychmiast trafiła na zaszczytną  półeczką "ulubionych". Od razu po jej powtórnym zakończeniu chwyciłam za "Mechanicznego księcia", tym razem bez zawahania.

Londyn - miasto, do którego chyba większość z nas chciałaby się udać, w wiktoriańskiej Anglii - "przedsionek piekła".  W tym właśnie mieście toczą się dalsze losy Tessy, która po dramatycznych wydarzeniach ostatnich dni znalazła spokojne, bezpieczne miejsce w Instytucie. Jednak była to cisza przed burzą. Już wkrótce bowiem swoje plany przejęcia Instytutu Benedict Lightwood, który spiskuje z Clave, by odsunąć Charlotte od kierowania londyńskim schronieniem Nefilim. Tessa wraz z Willem i Jemem muszą zdemaskować intrygę Mistrza. Dziewczyna zaczyna także zdawać sobie sprawę, że Jem jest coraz bliższy jej sercu. Właśnie w tym czasie mur Willa zaczyna powoli rozpadać się na kawałki. Tessa odkrywa, że miłość wcale nie jest taka łatwa, a poprzez manipulowanie uczuciami innych, może dojść do tragedii.

Historia Tessy zawładnęło moimi myślami na dobre. Akcja toczy się niezwykle szybko, przez co ani na moment nie miałam ochoty odłożyć tej książki. Z każdym nowym rozdziałem dopisywałam kolejne punkty do mojej listy "za co kocham Cassandre Clare". Autorka torpeduje nas niesamowitymi zwrotami akcji, które za każdym razem zaskakiwały mnie równie mocno. Jedyna, drobna skaza, jakiej się dopatrzyłam to niezmienność fabuły. Zagubiona dziewczyna (Tessa- Clary), poznaje chłopaka (Will-Jace), który ratuje jej życie. Ale na horyzoncie znajduje się drugi, zakochany w niej po uszy (Jem-Simon) przyjaciel, mający problemy. Dziewczyna nie wiem, którego wybrać, jednak kieruje się dobrem wyższym. Brzmi znajomo? Bo dla mnie bardzo. "Piekielne maszyny",  jeśli chodzi o wątek romansu, niezmiernie przypominają "Dary Anioła". Za to autorka wynagrodziła nam to w 100% poprzez pozostałe wątki, oryginalnych bohaterów i wydarzenia. 

Jeśli już wspominam o bohaterach, to muszę zaznaczyć, iż są tak samo świetnie wykreowani, jak w innych utworach Clare. Uwielbiam, kiedy mogę się bez problemy wcielić w daną postać, dzielić jej uczucia, myśli. Paleta osobowości zachwyca za każdym razem tak samo mocno. Każda osoba ma swoją własną, złożoną historię, która niezwykle wzrusza. 

Styl i język, jakiego używa Clare jest taki, jak zwykle. Pełen lekkości, swobody, zabawy słowem, ale także niejednokrotnie zaskakujący. Kilka metafor naprawdę wprawiło mnie w zdumienie i przywołało na twarz uśmiech. Tylko Cassandra Clare potrafi bowiem wpaść na pomysł i napisać, że "niebo otworzyło się niczym rozcięta butelka gorącej wody". 

"Mechaniczny książę" to książka napisana we wspaniały, niebanalny sposób. Cassandra Clare wykorzystała cały potencjał tego utworu, a ja jestem pewna, że w kolejnej części zrobi to ponownie. Autorka przeniosła nas we wspaniały świat, łączący w sobie fantastykę i rzeczywistość. Niezwykła fabuła, ciekawa, wartka akcja, doskonale wykreowani bohaterowie - to tylko kilka z miliona zalet tej książki, które mogłabym tu zapewne wymieniać bez końca. Jestem pewna, że historia Tessy, Willa i Jema wciągnie nie tylko fanów Cassandry Clare, ale dosłownie wszystkich, którzy chcą poznać coś wyróżniającego się z tłumu książek fantasy. Gorąco zachęcam wszystkich, do zapoznania się z tą pozycją!

poniedziałek, 8 października 2012

Victoria Cosford - "Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii"

Jestem osoba, która nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Kocham podróżować, odwiedzać nowe miejsca, poznawać inne kultury. Jeśli nie mogę sobie na to pozwolić zanurzam się w książkach, które mi to umożliwiają. Urzeczona okładką i tytułem utworu Victorii Cosford wprost nie mogłam się jej oprzeć i przeczytałam ją jednym tchem. Zabierając się za "Amore i amaretti" byłam pewna, że spotkam się z przewodnikiem po Toskanii, tymczasem spotkało mnie nie małe zaskoczenie...

Autorka ukazuje nam życie codzienne w Toskanii, przeplatając z nim opisy miejsc, kultury, zwyczajów Toskańczyków oraz liczne przepisy kulinarne. Cosford przeżywa we Włoszech kilka miłosnych uniesień, które odciskają piętno na jej późniejszym życiu. Każdy z kochanków jest taki jak Toskania - wyjątkowy, romantyczny i pełen uroku. Oprócz uroków tego rejonu Włoch główna bohaterka ma chwile załamania, w których pragnie rzucić wszystko i wrócić do swojej rodowitej Australii. Chwile takie przytłamszała dzięki cudownej kuchni włoskiej, która jest lekiem na wszelkie zło i winem Chianti. W utworze poznajemy prawie 30 lat życia Victorii Cosford, co pozwala nam na ujrzenie, jak wielki wpływa na człowieka mają Włochy, oraz ostrzeżenie - jeśli już raz odwiedzić ten kraj, wrócisz do niego nie raz.

Czym jest Toskania dla Victorii ? Z pewnością miejscem niepowtarzalnym, i taki właśnie jest przekaz tej książki. Oczarowuje ona autorkę, dodaje jej energii, ale też potrafi ją wyssać. Zachwyca ją pięknem krajobrazu, magicznymi winnicami i architekturą toskańskich miasteczek i tysiącem drobnych rzeczy, na które zapewne nie zwrócilibyśmy uwagi. Dzięki temu utworowi magiczne miejsce jakim jest Toskania uchyliło mi swoje wrota i pozwoliło zasmakować choć szczypty uroku tego obszaru.

Victoria Cosford wpadła na doskonały pomysł, by połączyć swoją pasję do gotowania z wrażeniem, pozostałym jej po podroży do Toskanii.  "Amore i amaretti" nie nudzi, nie przytłacza opisami, a wciąż zaskakuje. Autorka w niezwykle malowniczy i realistyczny sposób przedstawia nam swoją historię z Toskanią, która momentami zachwyca, doprowadza do śmiechy, bądź też zadumy. 

Wiele mogłabym pisać o tajnikach kuchni włoskiej, jakie poznałam dzięki tej książce. Podsumowując, jest ona pięknie wydana (za każdym razem, gdy patrzę  na książkę czuje zapach włoskiej kuchni i promienie słońca na twarzy), bogato obdarzona przepisami kulinarnymi, dużo opowiadająca, a jednocześnie przyjemna w czytaniu i nie nużąca. Jedno jest pewne - jeśli kochasz poznawać nowe miejsca i Cię to interesuje, w "Amore i amaretti. Opowieści o miłości i jedzeniu w Toskanii" powinieneś odnaleźć wszystko, czego potrzebujesz! 

Za książkę serdecznie dziękuje Księgarni Matras

piątek, 5 października 2012

Richelle Mead - "Przysięga krwi"

"Przysięga krwi" jest już czwartym tomem serii "Akademia wampirów" autorstwa Richelle Mead. Za utwór chwyciłam od razu, po zakończeniu poprzedniej części - "Pocałunku cienia".  Muszę tu powiedzieć - na szczęście, w przeciwnym bądź razie zapewne dostałabym palpitacji serca.

W "Pocałunku cienia" przedstawiony został napad strzyg na Akademię św. Władimira. Pomimo pokonania przeciwników, moroje i dampiry poniosły ogromne straty, wielu Strażników zostało zabitych, a niektórych spotkał los gorszy niż śmierć - zostali zamieni w strzygi. Jedną z takich osób jest Dymitr, ukochany Rose. Dziewczyna pamiętając o obietnicy, jaką sobie złożyli, opuszcza Lissę i wyrusza na poszukiwaniu miłości swojego życia, by ją zabić...

Richelle Mead podziwiam między innymi za to, że ma w sobie coś świeżego, oryginalnego. W tym momencie zapewne drogi czytelniku pomyślałeś, że oszalałam, przecież tematyka wampirów jest od kilku lat powtarzającym się motywem w literaturze młodzieżowej. Dla mnie jednak Mead z każdym kolejnym utworem wnosi coś nowego, hipnotyzującego, przez co z każdą jej książką zakochuję się w niej na nowo.

Bohaterowie utworu są jak zwykle idealnie wykreowani, dopracowani w każdym calu. Paleta osobowości, którą stworzyła Mead zachwyca mnie za każdym razem coraz bardziej.  Richelle Mead stworzyła wspaniały świat, w którym każdy bohater ma swoją historię, teraźniejszość i przyszłość. Ile postaci, tyle charakterów. Jedną z trudniejszych rzeczy podczas czytania utworu było to, by dobrze ocenić postać. Muszę przyznać, że wielokrotnie zawiodłam w tej kwestii. Za każdym razem gdy miałam ochotę krzyczeć: "on/ona jest złem w czystej postaci!", autorka zmieniała sytuację o 180 stopni, przez co się gubiłam. 

Tak jak w "Pocałunku cienia" uroniłam wiele łez, choć było też trochę śmiechu. Czułam ogromną więź z Rose. Ta dziewczyna zaskakuje mnie z każdym tomem coraz bardziej i bardziej. Razem z nią płakałam, śmiałam się, całym sercem kochałam Dymitra, a także czułam, jak to serce pęka i kruszy się na miliony kawałków. Uważnie śledzę jej losy od początku i choć staram się przewidzieć jej poczynania, rzadko mi się to udaje. Jestem z niej dumna, iż potrafiła wybrać pomiędzy Dymitrem a Lissą, chociaż musiało to być ciężkie przeżycie.

Jest wiele serii, które szybko pną się po górze zwanej Powieść Doskonała, i tak samo szybko z niej spadają. Jednak cykl "Akademii wampirów" nie potwierdza tej reguły. Każde części są coraz lepsze, coraz bardziej wciągające i nigdy, ale to nigdy do tej pory się nie rozczarowałam. Jeszcze tylko słówko o zakończeniu. No cóż, powiało grozą, i to ostro. Koniec czegoś, zawsze jest początkiem czegoś nowego. A Rose, powinna zacząć uczyć się na własnych błędach, że lekcji się nie zapomina...

Książkę polecam z całego serca. Zachwyca, uzależnia, rozkochuje. W ani jednym momencie utworu się nie nudziłam, a raczej coraz bardziej się nakręcałam. Starałam się zdradzić jak najmniej, jeśli chodzi o fabułę, gdyż dla mnie "Przysięga krwi" to książka, którą trzeba przeczytać, posmakować, by czuć się usatysfakcjonowanym. Nawet, gdybym bardzo się starała, nie potrafiłabym znaleźć niczego, co mogłabym temu utworowi zarzucić. Jeśli szukacie książki, która porwie Was w wir wydarzeń, postawi na Waszej drodze wielu ciekawych bohaterów i oczaruje niesamowitą atmosferą, to bez wahania sięgnijcie po "Przysięgę krwi".

 Akademia wampirów
         Akademia wampirów | W szponach mrozu | Pocałunek cienia | Przysięga krwi