"Zatruty tron" to debiut literacki Celine Kiernan, który od pierwszej strony zdobył moje serce. Do utworu zachęciła mnie okładka oraz wspaniale zapowiadający się opis. Wbrew obecnie panującej modzie autorka darowała sobie wszech panujący temat wampirów, wilkołaków i tym podobne, a napisała książkę czysto fantastyczną, utrzymaną na wysokim poziomie.
Akcja toczy się w okół Wynter, która jest zaledwie 15-letnią dziewczyną, a posiada najwyższe certyfikaty w dziedzinie cieśli. Wraz z ojcem wraca z Krain Północy do swojego rodzinnego domu, jednak zauważa, że w państwie dzieje się źle. Słudzy robią co im się żywnie podoba, król osądza wszystkich o zdradę, a jej ukochany przyjaciel zadaje się z "typem spod ciemnej gwiazdy". Wynter ma do wyboru: albo ratować państwo, albo siebie...
Cała gama uczuć bohaterów, rozpoczynając od nienawiści, kończą na miłości, chwyciła mnie za serce. Miejscami utwór zaskakuje swoją brutalnością, jednak jest to celowy zabieg. W utworze mamy ukazane wszelkie możliwe problemy, które obecnie dręczą nasz świat. Dynamiczna akcja sprawiła, że pomimo tego, że nad ranem powieki mi się zamykały, oderwałam się od książki dopiero wtedy, kiedy trafiłam na czystą kartkę, symbolizującą koniec.
Utwór ten jest lekturą obowiązkową dla wszystkich fanów literatury fantasy. Odkrywa przed nami nieznane tereny, ukazuje niezwykłą siłę przyjaźni, lojalności, wierności. Celine Kiernan wykreowała nietuzinkowe postaci oraz ciekawy koncept, który powinien zaspokoić każdego czytelnika. Wierny mol książkowy może dopatrzeć się tu nie tylko wątków intryg i przyjaźni, ale także dydaktyzmu, płynącego z utworu. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę książkę, jednak decyzja zależy od Was. Jeżeli macie chwilę czasu, sporo energii i lubicie nietuzinkowość - nie znajdziecie nic lepszego. Ja tymczasem czekam na kolejną część "Zatrutego tronu" pod tytułem "Królestwo cieni".