poniedziałek, 28 marca 2011

P.C Cast + Kristin Cast - "Wybrana"

"Wybrana" to już trzecia część serii o "Domu Nocy" P.C Cast i Kristin Cast. Szczerze mówiąc jak dla mnie jest to, jak do tej pory, najgorsza książka tych autorek. Dlaczego ? O tym za chwile. 

W Domu Nocy dzieje się źle. Fanatycy religii zaczynają zbierać żniwo swoich protestów. Zoey natomiast, jak to Zoey. Ma nie lada problem ze swoimi chłopakami, stara się pomóc wszystkim za wszelką cenę, a zwłaszcza swojej przyjaciółce. Niestety, nieoczekiwanie wszystko idzie nie po jej myśli...

Jak wspomniałam na początku jest to według mnie najgorsza z dotychczasowych części, a to wszystko przez język. Nad "Naznaczoną" się nim męczyłam, "Zdradzona" podniosła mnie w duchu, gdyż miałam nadzieję, że ta mała poprawa przeniesie się na kolejne części, a "Wybrana" mnie dosłownie załamała. Nie sądziłam, że można aż tak zniszczyć, trzeba tu przyznać, nawet dobrą książkę. Po kilkunastu zaledwie stronach miałam  przeogromną ochotę odrzucić ją w kąt, jednak historia Zoey naprawdę mnie zainteresowała, więc musiałam przez nią przebrnąć. 

Sama opowieść okazała się interesująca mniej więcej w środku utworu. Wszystko nabrało zastraszającego tempa. Szczerze współczułam Zoey biegu wydarzeń oraz tego, że po raz kolejny została skrzywdzona, a z drugiej strony wielce się cieszyłam z tego. Dziewczyny takie jak ona, które mimo wielu krzywd i błędów nie wyciągają z tego wniosków niezbyt mi pasują na duszę towarzystwa i oddaną przyjaciółkę, a zwłaszcza wierną dziewczynę. 

Po zaznajomieniu się już w dość sporym stopniu z literaturą pań Cast powinnam wiedzieć, że będzie kilka pikantnych scen, jadnak autorki szczerze mnie zdziwiły. Nie sądziłam, że posuną się aż tak daleko, choć na plus. Wszystko co opisywały było wyraziste i emocjonujące, co sprawiało, że z łatwością można było wczuć się w wybraną postać.   

Podsumowując, utwór zaliczam do tych, które mają w sobie coś żałosnego. Nie jest ani ambitny, ani porywający. O tę ambitność nawet nie chciałam go co prawda posądzać, gdyż byłoby to niestosowne w porównaniu z poprzednimi tomami. "Wybraną" zaliczam do nudnych, pustych książek nieniosących żadnego przesłania, mimo to ze zniecierpliwieniem czekam kiedy tylko będę mogła dorwać do swych rąk "Nieposkromioną", która jest, jak na razie słyszałam jedną z najlepszych części z tego cyklu. Jeśli to co napisałam was nie zraziło, możecie tę książkę śmiało przeczytać choćby dla takich momentów jak seks Zoey z nauczycielem, który był jedną z najciekawszych scen z książki. Dlaczego? O tym przekonajcie się sami :) 

wtorek, 22 marca 2011

Tamora Pierce - "Księga Sandry"

Jakie książki lubię? Spokojne, bijące nadzieją, takie, z których stron bije siła większa od tej, która jest w nas. Taką właśnie lekturą jest najnowsza powieść Tamory Pierce pt. "Księga Sandry", która ukazuje jak zwykła opowieść może stać się wyjątkowa. 

Głównymi bohaterami książki jest czwórka zupełnie od siebie odmiennych osób. Sandry, która należy do arystokracji, a zarazem jest otwarta i nikim nie gardzi. Briar, złodziejaszek, który docenia piękno przyrody. Daja, córka kupców, która mimo wszystkich tradycji uwielbia metal. Trish, handlarka, która ma władzę nad wodą. Cała czwórka trafia do Wietrznego Kręgu, świątyni, w której mają nauczyć się posługiwać swoją, z pozoru nic nie znaczącą, mocą. Każde z nich przeżyło tragedie życiową. Każde się różni od drugiego. Każde marzy o osobie, której może zaufać. 

Pierwsze co zachwyciło mnie w utworze to świat, który udało się wykreować autorce. Wspaniałe, barwne postaci o różnych charakterach. Wbrew tytułowi książka pisana jest przez wszystkich czterech bohaterów utworu, którzy przeżywają chwile słabości i sukcesów. Towarzyszymy im w momencie kiedy uczą się posługiwać swoją magią oraz poznają obce do tej pory dla siebie uczucia takie jak przyjaźń, lojalność, pomoc drugiemu. Nie mają super mocy, nie ratują świata na skinienie palca, ale wykonują proste czynności, bez których w rzeczywistości trudno by się człowiekowi żyło.


Bohaterowie wywołali we mnie współczucie. Pochodzili z różnych warstw społecznych, co ciągle powodowało między nimi kłótnie. Nie potrafili zaufać jeden drugiemu, co dodatkowo utrudniało wspólne mieszkanie w Dyscyplinie (miejscu, do którego przenoszone były osoby, które miały problem z przystosowaniem się do otoczenia panującego w świątyni). Musieli poradzić sobie z nowym otoczeniem, nowymi ludźmi, nowymi wyzwaniami. 


Kolejna rzecz, w której autorka mnie rozkochała to spokój. Dawno nie czytałam (o ile w ogóle) książki, z której on autentycznie bił. Pierwszy tom będący namiastką i przygotowaniem do kolejnych okazał się, mimo monotonności lekturą, której przeczytania nie żałuję, a wręcz przeciwnie.


"Księga Sandry", która rozpoczyna serię "Krąg Magii" jest z pewnością utworem godnym polecenia. Trochę przeszkadzała mi ubogość opisów i to, że autorka tak szybko zakończyła ten tom, jednak nie ma co się martwić, gdyż w przygotowaniu są już kolejne, które, jak mam nadzieję, wyjdą już wkrótce nakładem Wydawnictwa Initium. Jak na razie to mogę jedynie polecić utwór wszystkim, których nie przerazi łagodność i spokój bijący z tejże lektury. 

Za książkę dziękuje serdecznie Wydawnictwu Initium

PREMIERA 23 MARCA 

niedziela, 20 marca 2011

Wendelin Van Draanen - "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak"

Mając ochotę na coś lekkiego a zarazem życiowego nie znajdziemy lepszej lektury od "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak". O utworze dowiedziałam się głównie dzięki filmowi i jak to bywa, wiedziałam, że muszę przeczytać ten utwór, który, mimo że śmieszny, nie jest kolejną głupią i pustą komedią. 


Bryce i Juli znają się odkąd skończyli sześć lat. Ona, zabójczo w nim zakochana i chodząca za nim krok w krok, jest przez niego ignorowana. On, za każdym razem gdy się odwróci widzi ją, swoją prześladowczynie. Z biegiem lat ich pogląd na świat się zmienia, a także ten , na drugą osobą. Juli dochodzi do wniosku, że Bryce nie jest odpowiedni na kandydata na jej chłopaka, on, zaczyna twierdzić przeciwnie.Co z tego wyniknie ? 


Książka zaczęła wywoływać u mnie wybuchy śmiechu już od pierwszej strony. Nie okazała się na szczęście kolejną pustą książką o przeżyciach miłosnych nastolatków, ale naprawdę dobrym, lekkim utworem, który czytało się z uśmiechem na twarzy i przyjemnością. Mimo, że oczywiście głównym tematem jest miłość, można dopatrzyć się w niej czegoś głębszego. Muszę przyznać, że w kilku momentach uciekła mi jakaś łezka, jednak nie przejęłam się tym zbytnio . Pokazała mi, że jedno, z pozoru błahe wydarzenie jest w stanie zmienić nasze całe życie i dała mi także jedną, ważną naukę. Zawsze należy patrzeć głębiej. Nigdy nie powinniśmy osądzać ludzi po pozorach, gdyż są one bardzo często mylne. 


Perspektywa, co jest dużym plusem, przedstawiona jest z punkty widzenia Bryce i Juli. Każde wydarzenie interpretują na swój własny, odmienny sposób. Zanim jeszcze zabrałam się za czytanie nie dokładnie wiedziałam co może oznaczać tytuł, jednak teraz już wiem, że pasuje do tego utworu idealnie. Zachwyca nie tylko treść, ale i oprawa graficzna, która zachwyciła mnie kolorami i żywością :)


Moim zdaniem ta książka ma w sobie to coś, co przyciąga czytelnika i nie pozwala mu się od niej oderwać. Jest pełna uczuć, wesołości, a jednocześnie nie jest banalna. Jak dla mnie to wielki plus a zarazem powód, do jej przeczytania. Ja tymczasem mam dziwne 
wrażenie, że jeszcze nie raz wrócę do "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak". 


Za książkę serdecznie dziękuje Wydawnictwu Galeria Książki

wtorek, 8 marca 2011

Alexandra Adornetto - "Blask"

Niesamowita okładka. Z pewnością bez tego nie można zaczął opisywania uczuć, które towarzyszyły mi przy tej książce. Nie jest to naturalnie jedyna rzecz, która w utworze zachwyciła i zadziwiła mnie. Jej autorka, Alexandra Adornetto, ma zaledwie osiemnaście lat, a "Blask" jest jej kolejną już książka. Lektura to była genialna. Kiedy już zaczęłam ją czytać miałam problem z oderwaniem się.


Do małego miasteczka Venus Cove przybywają trzej wysłannicy niebios : wojownik- Gabriel, uzdrowicielka - Ivy, oraz najmłodsza - Beth, która nie ma jeszcze swojej "specjalizacji". Aniołowie mają za misję naprawienie szkód wyrządzonych przez siły ciemności. Wszystko idzie dobrze, Beth zaczyna się przystosowywać, poznaje Molly, zwariowaną nastolatkę, z którą od razu się zaprzyjaźnia, a także Xaviera, na którego widok, czuje się dziwnie szczęśliwa...


Tak jak już wspomniałam na początku, książka jest genialna ! Styl Adornetto mnie zachwycił od pierwszej strony. Pomimo tak młodego wieku wyrobiła w sobie "to coś" czego niektórym pisarzom brak nawet po wieloletniej pracy. Dla niektórych książka być może wyda się zbyt słodka,  miłość, która trwa mimo wszystko, przyjaźń i tym podobne sprawy, jednak pozory mylą. Nie jest to tkliwa powieść miłosna, a opowieść o prawdziwej wierze, walce o miłość, nadziei, a także krzywdach,  wyrządzonych przez zło. Jedna z wielu rzeczy, która od razu przykuwa uwagę czytelnika to z pewnością opisy. Czytając je czułam się uczestnikiem wydarzeń. Bez problemu wyobraziłam sobie wszystkich bohaterów (zwłaszcza Xaviera). Akcja gna niesamowicie szybko, z każdą stronę dzieje się coś nowego, poznajemy nowe postaci, nowe nieprzewidywalne zdarzenia. 


Kolejna z rzeczy, o których trzeba tu wspomnieć to sama tematyka. Od pewnego czasu rozkochuję się w książkach o  aniołach, a ta była kolejnym miłym zaskoczeniem. Z początku myślałam, że nieustannie będą mówiły o tym, jaki to Bóg jest wspaniały, miłosierny oraz że będą żyć jak mnisi, a było zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Nieroztropność Beth i jej "wypad do Molly" o tym z całą pewnością przyświadczają. Gabriel i Ivy, jej rodzeństwo mieli w sobie mniej człowieczeństwa od niej, jednak potrafili jej pomóc w każdej sytuacji i nie odwrócili się od niej mimo tak wielu złych rzeczy, jakie popełniła. Zawsze w nią wierzyli i ją wspierali. To było w nich cudowne.  


Osobą, dzięki której ta książka wydała się niesamowita jest z pewnością Xavier Woods, ukochany Beth. Zwykły śmiertelnik, mający w sobie tyle uczuć i zrozumienia co anioł. Wiele razy mu współczułam, śmiałam się z jego tekstów, płakałam, kiedy on płakał. Tak, na pewno to osoba, dzięki której ta książka nabrała charakteru. Należy tu jednak wspomnieć o Jacku Thornie, który jest kompletnym przeciwieństwem Xaviera. Zdradzę, że sporo namiesza w związku Beth i Woods'a, i mimo iż jest tym złym, potrafi sobie zaskarbić sympatie i współczucie. 


Książkę polecam z całego serca. Zachwyca, uzależnia, rozkochuje. Należy po nią sięgnąć, gdyż jest wspaniała. Przedstawia nam perspektywę nieba, do którego zapewne większość z nas chciałaby się udać. Nie nudzi, sprawia, że uśmiech sam wylewa się po twarzy. Dlaczego jeszcze warto ją przeczytać ? Choćby dla ślicznej oprawy graficznej ! Czy to nie są wystarczające powody ? Ja natomiast ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część pt."Hades", która jak mam nadzieję ukaże się wkrótce również nakładem wydawnictwa Bukowy Las. Przy "Blasku" się śmiałam i płakałam. Mam nadzieję, że tak będzie i z kolejną częścią. 


Książkę otrzymałam  od Wydawnictwa Bukowy Las za co serdecznie dziękuje. 

piątek, 4 marca 2011

Lauren Kate - "Udręka"

"Udręka" była jedną z tych książek, do których premiery się paliłam. Pierwsza część bardzo przypadła mi do gustu i byłam pewna, że z tą też tak będzie. Zżerała mnie ciekawość, co będzie dalej ze związkiem Daniela i Lucy, co się wydarzy, czy będą razem itp. Teraz natomiast, kiedy jestem już po lekturze mogę stwierdzić, że "Udręki" nawet nie ma sposobu porównać do poprzedniej książki autorki. 

Luce trafia do Shoreline, szkoły, gdzie pod pilną opieką anioła i demona uczą się dzieci Nefilim i normalni uczniowie nie mający oczywiście pojęcia o tych pierwszych. Poznaje nowych przyjaciół, a także dowiaduje się co nieco o swoich przeszłych życiach...

W "Upadłych" akcja porywała. Cały czas coś się działo i jak dla mnie było super. Tu za to cały czas autorka skupiała się na tęsknocie Luce. O ile w poprzedniej części zyskała moją sympatię, tu zaczęła ją tracić. Na praktycznie każdej stronie jej postać się nad sobą użalała. Czy Daniel o mnie myśli ? Co robi Daniel ? Gdzie jest Daniel ? Na początku było pięknie. Historia wielkiej miłości nie może się obyć bez tęsknoty, ale proszę, aż tyle? No a może po prostu byłam zbyt rozczarowana taką małą ilością samego Daniela, którym i ja tak się zachwycałam podczas poprzedniej części ? Tego nie wiem. Następnym minus, to zagmatwanie. Ciągle coś się mieszało tak, że w końcu nie miałam pojęcia o czym czytam. No i tu trzeba wspomnieć o Camie. W "Upadłych" zrozumiałam jego postać, jako mroczną, ale w pewien sposób związaną z Luce (zakochaną w niej?, może to lepsze słowo), tu natomiast traktował ją... oschle. Jak widać brak Daniela działa na mnie negatywnie. 


Teraz milsza część mnie, czyli pozytywy. Od ok. 300 strony zaczęło się dziać coś więcej. Zakończenie jest bardzo, ale to bardzo obiecujące. Tak jak w poprzedniej części, zachwyciła mnie okładka. Mroczna, a zarazem urocza. Poznajemy masę nowych osób, przy tym w tajemnicy wam powiem, że niektórzy są przeuroczy ! :) Dowiadujemy się co nieco z przeszłości Luce, co przeraża, a zarazem wzbudza współczucie.  


Podsumowując, chyba nieco bardziej podobała mi się część pierwsza. Było mroczniej, mniej zagmatwanie, więcej Daniela... no tak, ile razy już to powtarzałam ? Mimo że ta część nie wywołała we mnie "ochów" i "achów" jak poprzednia, z przyjemnością (i nadzieją) chwycę za "Pasję". Przecież muszę wiedzieć, co słychać u Daniela, prawda.W książce były i minusy, i plusy, jednak naprawdę polecam. Widać, że autorka starała się włożyć serce do tej powieści, w końcu jest przepełniona uczuciami, i za to jej chwała, a także za to, że spróbowała rzucić zły cień na Daniela i to, co robił pomiędzy pojawieniem się Luce po raz kolejny (co we mnie wywołało zdziwienie).