Utwór opowiada nam historię romansu Polki i Włocha z zaskakującym finałem, rozgrywający się na uliczkach Werony. W tle autorka przedstawia nam obraz Polski w czasach transformacji ustrojowej, na początku lat 90. XX w.
Jeśli pragniecie poznać lepiej fantastyczny, pełen aromatu i barw kraj, jakim są Włochy, ta książka jest dla Was stworzona. "Romans po włosku" to barwna wędrówka po najpiękniejszych, często nieznanych miejscach Włoch. Autorka obrazowo opisuje nam
życie innych Polaków studiujących we Włoszech i perypetie, które ich
spotykają. Żyjąc dziś w spokojnym kraju możemy się przekonać, jak trudne było spełnianie swoich marzeń w latach 90. XX wieku. Fabuła utworu jest na prawdę ciekawa, cały czas się coś dzieje. Praktycznie w każdym rozdziale wprowadzani się nowi bohaterowie, doskonale wykreowani i niezmiennie intrygujący. Stopniowo poznajemy historię każdego z nich i wyrabiamy sobie opinię na ich temat.
Bardzo spodobał mi się styl i język autorki. Polskie zdania przeplatały się z włoskimi, pełno było wierszy i fragmentów piosenek. Utwór czytało się lekko, swobodnie i z przyjemnością. Dobór słów przy opisie włoskich miejsc mnie zachwycił. Dzięki Fiore, pomimo niskiej temperatury na dworze, czułam się jak we Włoszech. Książka ma swój niezwykły, charakterystyczny klimat, który zachwyci chyba każdego.
Mimo tego, że utwór naprawdę przypadł mi do gusty, czegoś mi w nim zabrakło. Zakończyłam książkę, zamknęłam ją, odłożyłam na półkę i praktycznie o niej zapomniałam. W głowie wciąż krążyły mi obrazy wspaniałych miejsc, ale historia romansu Kasi i Pietra mi umknęła.
Utwór mogę polecić każdemu, kto chciałby poznać lepiej wspaniałą włoską kulturę, a także codzienne zwyczaje Włochów. "Romans po włosku" przeniesie Was w czasie i ukaże, że nie wszystko jest takie jakie się wydaje, ale ludzie się zmieniają. Dzięki autorce poznacie niezwykłe miejsca, a plastyczne opisy każdego wprawią w zachwyt. Dodatkowo na końcu znajduje się słowniczek, który zawiera wszystkie użyte w utworze włoskie słowa. Jest to z pewnością atrakcja, bo można trochę "liznąć języka".